Kim jest Alanek, mały wojownik, dla którego powstała antologia "Nowy początek, nowa szansa"? || ARTYKUŁ

Kim jest Alanek, mały wojownik, dla którego powstała antologia "Nowy początek, nowa szansa"? || ARTYKUŁ

 


Autorki przekazały 100%, a Inanna 15% przychodów na rzecz Alanka Tomaszewskiego.

Niektórym dzieciom los już na samym początku odbiera szansę na normalne życie. Chore, zaniedbywane, porzucone… Na szczęście część z nich spotyka na swojej drodze wspaniałych ludzi, którzy obdarzają je miłością i dają im drugą szansę. Czasami wymaga to stoczenia ciężkiej walki o dobro dziecka, czasami wystarczy niewiele – gest, słowo, ciche wsparcie…

Autorki antologii poświęciły swoje opowiadania takim niezwykłym dzieciom i ludziom, którzy pokochali je jak własne. Pełne emocji i wzruszeń historie mogły, a może nawet wydarzyły się naprawdę.

Inspiracją do stworzenia tej antologii była historia Alanka i jego rodziny, którzy potrzebują naszej pomocy.





Antologia „Nowy początek, nowa szansa”, wydana nakładem wydawnictwa Inanna, powstała, by pomóc małemu Alankowi i jego rodzinie. Autorki i wydawnictwo, poznawszy historię tego małego wojownika, postanowili połączyć siły, by wspomóc tę wyjątkową rodzinę. Pora byście i wy poznali Agnieszkę i Alana, i dowiedzieli się, jak splotły się drogi tego dzielnego chłopca i jego zastępczej mamy. 


Alanek trafił do szpitala w wieku zaledwie sześciu tygodni, w wyniku zaniechania właściwej opieki rodzicielskiej. Został przyjęty w stanie agonalnym i już na SOR doszło do zatrzymania akcji serca, którą, na szczęście, udało się przywrócić. Jednak los nie oszczędzał tego chłopczyka, bo po przewiezieniu na OIOM jego serce zatrzymało się po raz drugi. Badania laboratoryjne wykryły u Alana sepsę i kwasicę, a lekarze podjęli decyzję o wprowadzeniu chłopca w stan śpiączki farmakologicznej, by mógł zawalczyć o życie. Przez miesiąc był utrzymywany w tym stanie, gdy wreszcie zadecydowano o wybudzeniu go. Jednak stan dziecka gwałtownie się pogorszył i po kilku dniach jego maleńki organizm po raz kolejny musiał walczyć z sepsą, a co gorsza, doszło do trzeciego zatrzymania akcji serca.

Lekarze zadecydowali o powtórnym wprowadzeniu Alanka w stan śpiączki farmakologicznej, by jego wymęczony walką organizm był jak najmniej obciążony dalszą bitwą z losem i z chorobami, które próbowały go pokonać. Niedługo po tym został wybudzony i, niestety, po raz kolejny dopadła go sepsa, i po raz trzeci został wprowadzony w śpiączkę. To było bardzo duże obciążenie dla tak małego człowieka, jednak Alanek wykazał się olbrzymią siłą woli i chęcią przeżycia. Po wybudzeniu trafił na oddział hematologii, gdzie był leczony w kierunku wtórnego zespołu hemofagocytarnego, który wywoływał kolejne sepsy. Kilkumiesięczny Alanek został wówczas poddany chemioterapii i był leczony sterydami. Ten maleńki chłopiec przeszedł również zawał, a to nie koniec jego historii… Leczenie farmakologiczne, obciążające tak młody organizm, oraz liczne zatrzymania akcji serca miały wpływ na mózg Alanka, doprowadzając do nieodwracalnych zmian. Chłopiec ma uszkodzenia głębokiej istoty białej, która odpowiada za procesy poznawcze, ponadto w obrazie EEG występują wyładowania świadczące o padaczce. 

Agnieszka od lat była wolontariuszką hospicjum stacjonarnego dla dzieci Fundacji Gajusz w Łodzi. Tam odbywała praktyki na studia, kształcąc się na kierunku psychologii klinicznej. Pod koniec lutego 2019 roku, w wieku dziewięciu miesięcy trafił tam Alanek. Myślę, że śmiało można powiedzieć, iż ta dwójka, Agnieszka i Alan, wybrali się wzajemnie na swoją rodzinę. Początkowo Agnieszka jako wolontariuszka zajmowała się wyłącznie nim, doglądając samotnego, bezbronnego chłopca, okazując mu miłości i ciepło. Jak mówi sama Agnieszka, szybko połączyło ich coś wyjątkowego, i od początku wiedziała, co musiała i chciała, zrobić. Biologiczni rodzice chłopca nie byli w stanie zająć się chorym dzieckiem, zauważyli także więź łączącą Agnieszkę z Alanem, przystali więc na propozycję Agnieszki, która natychmiast złożyła wniosek do sądu, by ten ustanowił ją rodziną zastępczą dla chłopca. Po załatwieniu wszelkich formalności, sąd wyraził zgodę, by Agnieszka została zastępczą mamą Alanka. 

Gdy chłopiec trafił pod jej opiekę, według specjalistów był dzieckiem słabo rokującym. Nie potrafił chwytać, siedzieć, raczkować, nie reagował na swoje imię, nie rozumiał także ludzkiej mowy i miał trudności z postrzeganiem otaczającego go świata. Dziś ten czteroletni chłopiec, dzięki ciężkiej pracy i miłości swojej mamy, w niczym nie przypomina tamtego maluszka bez odruchów obronnych. Dziś Alan próbuje chodzić, rozumie kilka poleceń, buduje kontakty społeczne, skupia swoją uwagę i nawiązuje relacje. Co więcej, Alanek komunikuje się z bliskimi za pomocą mimiki, swoimi emocjami, reaguje na ton wypowiedzi. Choć Alan jest dzieckiem ze sprzężoną niepełnosprawnością psychoruchową i ma ogromne deficyty, przez te trzy lata, pod czułą opieką Agnieszki, zrobił ogromne postępy, zadziwiając wszystkich tych, którzy w niego nie wierzyli. Jego zastępcza mama specjalnie dla niego ukończyła kursy integracji sensorycznej, i w bloku, w którym mieszkają, wynajęła pomieszczenie, by stworzyć przestrzeń do rehabilitacji i rozwoju chłopca. 


Jak widzicie, Alanek to prawdziwy mały wojownik, a jego zastępcza mama nie ustępuje mu ani na krok. Choć sama zmaga się z przewlekłą zakrzepicą, nie poddaje się i każdego dnia walczy o lepsze życie dla swojego synka. Poza tym aktywnie działa na rzecz kampanii społecznej Rodzina Jest dla Dzieci. Agnieszka aktywnie szuka potencjalnych kandydatów na rodziców zastępczych oraz prowadzi dla nich spotkania, na których informuje o potrzebach dzieci, o przebiegu procesu, w którym można stać się rodziną zastępczą, opowiada, czym to rodzicielstwo jest.




Antologia „Nowy początek, nowa szansa” powstała, by pomóc Alankowi i Agnieszce, ale chcemy także opowiedzieć wam o rodzicielstwie zastępczym. Mamy dla was garść informacji przygotowanych przez Karolinę Tatarzyńską z Rodzina Jest dla Dzieci. 




Antologię możecie zamówić tutaj.
Lub przeczytać na Legimi oraz EmpikGo






Rodzina Jest dla Dzieci

Patron niniejszej publikacji, czyli łódzka kampania społeczna Rodzina Jest dla Dzieci, zajmuje się promocją rodzicielstwa zastępczego oraz wspieraniem już istniejących rodzin i dzieci z pieczy zastępczej. Upowszechnia ona wiedzę na temat rodzicielstwa zastępczego, mierzy się z mitami, które przez lata narosły wokół tego tematu, oraz szuka nowych rodzin dla dzieci z łódzkich domów dziecka.

Rodzicielstwo zastępcze bez mitów
Wiele błędnych przekonań dotyczy tego, kto może zostać rodziną zastępczą. A mogą to być zarówno osoby żyjące w małżeństwie, związku partnerskim, jak i mieszkające w pojedynkę. Przeszkodą nie jest ani krótki staż małżeński, ani fakt, że ktoś jest rozwodnikiem. I nie trzeba wcale wychować gromadki własnych dzieci, by okazać się świetną rodziną zastępczą. Można być osobą bezdzietną, mamą jedynaka, rodzicami jedynaka. Niektórzy zaczynają przygodę z rodzicielstwem zastępczym, gdy opiekują się maleństwem na urlopie macierzyńskim, a inni wolą poczekać, aż dzieci trochę podrosną albo nawet wyfruną z domu rodzinnego.

Wynajem dozwolony, sprzedawcy mile widziani
Kandydaci na rodzinę zastępczą nie muszą być właścicielami nieruchomości. Mogą mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu albo na przykład w domu należącym do rodziców. Równie tolerancyjne jest podejście do wykształcenia i pracy wykonywanej przez kandydatów. Ustawa nie patrzy ulgowo na żadną z grup zawodowych, a doświadczenie pokazuje, że to, czy ktoś sprawdzi się jako rodzina zastępcza, nie ma związku z wykształceniem. Ważniejsza od wiedzy jest między innymi umiejętność radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych. W rodzicielstwie zastępczym mogą odnaleźć się zarówno osoby po zawodówkach, liceach i technikach, jak i absolwenci uczelni. A pedagożka wcale nie musi mieć większych szans na bycie wspaniałą mamą zastępczą niż kasjerka.

Bez bogactw, ale z sercem
Wiele osób sądzi, że rodzina zastępcza (tak jak adopcyjna) musi liczyć finansowo tylko na siebie. A jest wręcz odwrotnie. Każda rodzina zastępcza otrzymuje pieniądze na utrzymanie dziecka (około tysiąc złotych miesięcznie oprócz „pięćset plus”), a rodziny zawodowe dostają dodatkowo wynagrodzenie (wysokość zależy między innymi od stażu i liczby dzieci). Tak więc kandydaci nie muszą wykazać się wysokimi dochodami. Nawet osoba bezrobotna może zostać rodziną dla dzieci po przejściach. I to właśnie rodzicielstwo zastępcze ma szansę stać się jej nową pracą. Taką od serca.

To nie jest adopcja!
Rodzicielstwo zastępcze nie jest tym samym, co adopcja. W Polsce wciąż wiele osób myli oba pojęcia. Do adopcji mogą iść wyłącznie dzieci z uregulowaną sytuacją prawną. Natomiast w rodzinach zastępczych są zarówno dzieci, których rodzice biologiczni mają jedynie ograniczoną władzę rodzicielską, jak i takie, których rodzicom odebrano prawa rodzicielskie.
Piecza zastępcza jest w założeniu czymś tymczasowym, a rodziny zastępcze są domami przejściowymi. Bo mają pomóc dziecku, gdy jego rodzina jest w kryzysie i zastąpić ją do czasu pokonania kryzysu lub uregulowania sytuacji prawnej dziecka oraz znalezienia dla niego rodziców adopcyjnych. Tyle że ta tymczasowość może trwać od kilku miesięcy do kilkunastu, a nawet ponad dwudziestu lat.

Tymczasowo czy na stałe?
Zdecydowanie krótkoterminowy jest pobyt dziecka w pogotowiu rodzinnym, czyli rodzinie zastępczej przyjmującej dzieci prosto z interwencji lub szpitali. Z pogotowi dzieci wracają do swoich rodzinnych domów, idą do adopcji lub przeprowadzają się do rodzin zastępczych pełniących tę funkcję „długoterminowo”. I dla wielu z nich jest to już dom na stałe. Statystyki pokazują, że dzieje się tak wtedy, gdy dzieci są ciężko chore, niepełnosprawne, mocno zaburzone emocjonalnie, „za stare” (czyli powyżej dziesiątego roku życia) lub wychowują się w licznych rodzeństwach. Dla nich jedyną szansą na prawdziwy dom są właśnie rodziny zastępcze.


Więcej informacji znajdziesz na:
www.rodzinajestdladzieci.pl
FB @RodzinaJestDlaDzieci
506 980 979


OPOWIADANIE "PRZEBUDZENIE" Z ANTOLOGII "MITYCZNA MIŁOŚĆ" || FRAGMENT

OPOWIADANIE "PRZEBUDZENIE" Z ANTOLOGII "MITYCZNA MIŁOŚĆ" || FRAGMENT

 


Miłość, która połączyła boginie i bogów z herosami czy nawet zwykłymi śmiertelnikami zasługiwała na ponowne opowiedzenie. Wyzwanie podjęło siedem utalentowanych polskich autorek, przed którymi postawiono trudne zadanie — retelling mniej lub bardziej znanych mitów, w formie atrakcyjnej dla współczesnej czytelniczki.


Przed wami kipiąca od emocji lektura. Opowieści pełne miłości, namiętności i niezwykłych wydarzeń...


Czy pozwolisz porwać się do świata mitów?


"PRZEBUDZENIE", EWELINA NAWARA

*

Wpatrywałem się w niewielki domek i zastanawiałem się, jak mieszkająca w nim kobieta mogła przegrać taką kwotę w kasynie. Chyba że o ten ogród, w którym nie tylko kwitły kwiaty i jakieś krzewy, lecz także rosły warzywa, dbał ktoś inny. Albo Delilah Jones poza ogrodnictwem lubiła bawić się w gry hazardowe. Potrząsnąłem głową, jeszcze raz zerkając na zadbany ogródek. 
– Wchodzimy – powiedziałem, patrząc na dwóch pracowników, których zabrałem ze sobą. 
Obserwowałem, jak otwierają drzwi i wpadają do domu bez pukania. Słyszałem zdumione kobiece okrzyki i dopiero gdy ucichły, ruszyłem do środka. 
– Nie mam pojęcia, kim jesteście, ale nie macie prawa mnie nachodzić! 
Chłodnym spojrzeniem omiotłem siedzącą przede mną kobietę. 
– Wydaje mi się, że mam prawo cię nachodzić, skoro jesteś mi dłużna więcej pieniędzy, niż wart jest ten dom, Delilah. 
Dojrzałem przerażenie w jej spojrzeniu w momencie, w którym zdała sobie sprawę, kto przed nią stoi. Wiedziała, że miałem teraz w rękach jej życie i wszystko, co posiadała, łącznie z kolejnym jej oddechem, należało do mnie. 
– Pa-panie Creed – zaczęła trzęsącym się głosem. – Ja wszystko spłacę, obiecuję. 
– Oczywiście, że spłacisz dług, Delilah. Podpisywałaś stosowne umowy, gdy brałaś kolejne pożyczki. Ale ostatnio chyba nie podoba ci się już w Lethe, bo przestałaś nas odwiedzać. 
Kobieta zrobiła się jeszcze bledsza.
– Mamo, o czym on mówi? – odezwała się druga z kobiet, siedząca do mnie tyłem. 
Dopiero teraz zwróciłem na nią uwagę i uważnie się jej przyjrzałem. Była tak piękna, że dosłownie odebrało mi dech w piersi. Jej długie jasne włosy kręciły się wokół twarzy, na której malowała się teraz złość. Nie chciałem, by jej negatywne emocje były skierowane w moją stronę. 
– Twoja matka przegrała w moim kasynie mnóstwo pieniędzy. Pieniędzy, których nie miała i które od nas pożyczyła. 
Dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdumienia i przeklęła cicho pod nosem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo właścicielka tej przepięknej, niewinnej twarzy kryła charakterek. 
– Ile? Spłacimy wszystko, pójdę do drugiej pracy, tylko nie rób nam krzywdy. 
– Chyba nie rozumiesz, dziecinko. Nie zarobisz tyle, ile jest mi winna. Twoja matka doskonale to wiedziała, prawda, Deliliah? – zwróciłem się teraz do starszej z kobiet. – Dlatego postanowiła unikać kasyna. Liczyłaś, że nikt się nie zorientuje, jak duży kredyt wzięłaś?
Delilah pochyliła głowę, unikając mojego spojrzenia i odmawiając odpowiedzi. W zasadzie nie musiała nic mówić, bo wiedziałem, że mam rację. Zawsze ją miałem. 
– Jestem dziś w szczodrym nastroju, mam więc pomysł na odroczenie spłaty. Kto wie, może nawet na anulowanie całego długu? 
Czekałem, aż Delilah na mnie spojrzy, a na jej twarzy ujrzę emocje. Musiałem je zobaczyć, by upewnić się, że to, co postanowiłem, było dobrym wyborem. 
– Jaki? 
Zamiast odpowiedzieć, podszedłem do młodszej kobiety. Spojrzałem w jej brązowe oczy, w których malowały się małe bursztynowe plamki. Mógłbym wpatrywać się w nie jak zahipnotyzowany godzinami, jednak miałem coś do zrobienia. 
– Ty, dziecinko, pójdziesz ze mną – oznajmiłem, chwytając ją za rękę. – A ty, Delilah, pojawisz się jeszcze dziś w kasynie, by ustalić szczegóły spłaty zadłużenia. 
Dziewczyna, chyba z zaskoczenia, nawet nie protestowała, gdy wyprowadzałem ją z domu. Nie wzięła nic, poza ubraniami, które miała na sobie. Pozwoliła, bym poprowadził ją do samochodu, gdzie razem ze mną usiadła na tylnej kanapie. W milczeniu obserwowała budynki, które mijaliśmy w drodze do Creed Centre. 
Nie przemyślałem tego do końca. Wielokrotnie działałem już wbrew prawu, ale nigdy nie bawiłem się w porwanie. W dodatku młodej kobiety. 
– Wcześniej nie zapytałem: jak masz na imię? – zwróciłem się do niej. 
– Kora, a pan, panie Creed? 
– Hudson Creed, miło mi cię poznać. 
Wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją uścisnęła. Gdy tylko nasze dłonie się zetknęły, poczułem się jak rażony piorunem. Nie wiedziałem, czy jak najszybciej zabrać rękę, czy delektować się jej dotykiem. W końcu zachowałem się jak dobrze wychowany człowiek i cofnąłem dłoń, przypatrując się młodej piękności. 
Przez resztę drogi do domu nie odezwałem się słowem. 




Pełna emocji, wzruszająca powieść z motywem małego miasteczka i gwiazdy rocka || TYSIĄC POWODÓW, BY ZOSTAĆ

Pełna emocji, wzruszająca powieść z motywem małego miasteczka i gwiazdy rocka || TYSIĄC POWODÓW, BY ZOSTAĆ

 


Życie w trasie koncertowej, od miasta do miasta. Sława, pieniądze i uwielbienie milionów kobiet. Noce spędzane na imprezach, gdzie alkohol miesza się z przygodnym seksem w upajających proporcjach. Pustka, z której istnienia nie zdaje sobie jeszcze sprawy. Zmęczenie pogonią za celami wyznaczanymi przez innych – wytwórnię, członków zespołu…

Spokojne życie w małym miasteczku. Wewnętrzna równowaga, spełnienie i pasja, która pozwala się utrzymać. Dni i noce leniwie upływające w Willow Creek, oazie spokoju w zabieganym świecie. Proste pragnie domku z ogródkiem i białym płotkiem dookoła. Dzieci, na które mogłaby przelać całe swoje uczucie…

Nie sądzili, że się odnajdą, ale otrzymali od losu tak niezwykłą szansę.

Ona da mu tysiąc powodów, by zostać. Ale czy sama będzie o nich pamiętać, gdy przeszłość brutalnie o sobie przypomni? Życie to nie proste równanie „za” i „przeciw”.  Wynik może Cię zaskoczyć!​ 






Kochani, moja kolejna powieść jest już dostępna w sprzedaży

Jeśli lubicie małomiasteczkowe romanse, z motywem gwiazdy rocka, to ta książka jest dla Was! Nie zabraknie w niej także wzruszeń - przygotujcie chusteczki! 

ZABAWNA, ROMANTYCZNA, NAMIĘTNA || RANDKOWA KATASTROFA

ZABAWNA, ROMANTYCZNA, NAMIĘTNA || RANDKOWA KATASTROFA

 


Czy w pogoni za Panem Idealnym 
Weronika zauważy swoją szansę na 
szczęście i prawdziwą miłość?



Co zrobisz, gdy w brutalny sposób odkryjesz, że słowa przysięgi nie dla każdego znaczą to samo, i zostaniesz zmuszona zmienić całe swoje życie? Weronika, wściekła i zraniona, odbywa sesję terapeutyczną, której towarzyszą nożyczki, wino i przyjaciółki. Kobieta postanawia się zabawić i na nowo poczuć atrakcyjnie, więc za namową koleżanki zakłada konto na Tinderze. Nie ma pojęcia, że w ten sposób uruchomi lawinę małych randkowych katastrof. Na drodze Weroniki niespodziewanie pojawia się on… przystojny i utalentowany. Czy jednak w pogoni za „Panem Idealnym” zauważy swoją szansę na szczęście i prawdziwą miłość?

Wyrusz z Weroniką w podróż od randkowej katastrofy do spełniania marzeń!







Może dodatkowo przekonają was rekomendacje, które napisały moje koleżanki po piórze. 


Jeśli wydawało Wam się, że Ewelina wymiata w duecie, to ostrzegam JESTEŚ W BŁĘDZIE! Solowa książka zdecydowanie daleka jest od tytułowej katastrofy, ale o tym musicie przekonać się sami. Mnie kupiła w całości, dlatego POLECAM. 
Małgorzata Falkowska

Romantyczna, namiętna i pełna humoru opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości. Gorąco polecam.
K.N.Haner 


POWIEŚĆ ŚWIĄTECZNA || "ŚWIĘTA W PORT MOODY" FRAGMENT

POWIEŚĆ ŚWIĄTECZNA || "ŚWIĘTA W PORT MOODY" FRAGMENT

 


Ottawa, 10 grudnia

Zebranie zwołane przez Doohana, dyrektora „People’s Voice” sprawiło, że po raz kolejny w redakcji zapanowała nerwowa atmosfera. Sprzedaż czasopism przez rozwój internetu leciała na łeb na szyję, ale wszyscy wierzyli, że uda się uratować miesięcznik i przed świętami nikt nie straci pracy.

Jako redaktor naczelna wiedziałam więcej niż inni. James, bo tak miał na imię szef, wcale nie miał zamiaru nikogo zwalniać, wręcz przeciwnie – chciał podzielić się dobrymi nowinami. Przynajmniej dla mnie. Naprawdę liczyłam na ten awans, ciekawa jedynie tego, jakie wyzwanie postawi przede mną szef, aby mieć pewność, że nadam się na jego zastępcę.

Jeszcze przed czasem zajęłam miejsce tuż przy fotelu dyrektora, aby pokazać Jamesowi, że już teraz może nazywać mnie swoją prawą ręką. Wiedziałam, że oficjalnie nastąpi to po wykonaniu zadania, które od kilku tygodni planował mi zlecić, ale ono wydawało się formalnością. Dziennikarstwo znałam od podszewki. Żaden temat nie mógł mnie zaskoczyć, zniechęcić czy zniesmaczyć. W swojej karierze w jednym z najpopularniejszych czasopism w Kanadzie zdołałam pisać artykuły chyba z każdej dziedziny. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwych, a Doohan o tym wiedział.

– Czy możemy zaczynać? – zapytał poważnym tonem szef, gdy w sporej sali konferencyjnej zgromadzili się wszyscy pracownicy.

Malujące się na twarzach większości przerażenie szczerze mnie bawiło. Gdybym jak oni nie wiedziała, co chce ogłosić James, pewnie wyglądałabym podobnie, snując w głowie domysły, czego może dotyczyć zebranie w połowie miesiąca.

W redakcji zebrania odbywały się na początku oraz na końcu miesiąca. Nigdy w połowie, bo wtedy dziennikarze i fotografowie zbierali materiały do numeru na kolejny miesiąc. Nawet godzinne zebranie uważano wówczas za marnotrawstwo czasu, dlatego dziś każdy siedział jak na szpilkach, bojąc się o swój tyłek.

– Jak dobrze wiecie, słupki sprzedażowe papierowych gazet spadają, ale na szczęście dobrze rozwinięta strona internetowa zdoła zrekompensować nam straty, których wiele innych czasopism nie jest w stanie wyrównać – zaczął entuzjastycznie. – Ostatnie miesiące pokazały mi, że warto brnąć w coś, co jest nietypowe, i dzięki temu mamy całkiem sporo opłaconych prenumerat w wersji elektronicznej. Czy wiecie, co to oznacza?

Zebrani milczeli, czekając, aż szef powie wreszcie, co ma na myśli. Nikt nie chciał gdybać czy zgadywać, bo James od zawsze powtarzał, że lubi konkrety.

– Nie wiecie, dlatego wam powiem. – W jego głosie słyszalna była duma. – Oznacza to, że dzięki temu nasze akcje rosną, bo im więcej wersji elektronicznych sprzedajemy, tym więcej na tym zarabiamy, bo nie musimy drukować dużego nakładu papierowych egzemplarzy, które… – Wywód Jamesa przerwał dźwięk telefonu. Mojego telefonu.

Bez patrzenia na ekran rozłączyłam połączenie i z przepraszającym uśmiechem skierowanym w kierunku szefa wyczekiwałam, aż będzie kontynuował.

– Na czym skończyłem? – Spojrzał na mnie bacznie.

– Na tym, że elektroniczne wydania dają nam większe zyski, dzięki czemu nie toniemy, jak inni z branży – odpowiedziałam precyzyjnie.

– Dokładnie – pochwalił mnie i kiedy już miałam się uśmiechnąć, ponownie zaczął dzwonić mój telefon.

Tym razem wyjęłam go z kieszeni i, korzystając z funkcji szybkiego odpowiadania, wybrałam opcję, że oddzwonię później. Nie interesowało mnie, czego może chcieć ode mnie mama. Szczególnie o tej godzinie. Godzinie, która zarezerwowana była na pracę.

– Może jednak to coś ważnego, Abigail.

– Nie, to nic istotnego, James.

Mimo dobrych relacji z szefem wolałam nie podpaść. Zwłaszcza teraz, kiedy czekałam na upragniony awans.

– Zatem kontynuujmy. Abi, czy mogłabyś do mnie dołączyć?

Z dumą wstałam i przeszłam trzy kroki, aby znaleźć się tuż obok szefa. Serce biło mi jak oszalałe, a w głowie rozlegał się głośny krzyk radość, który jak najprędzej pragnęłam z siebie wyrzucić. Oczywiście w samotności, aby nikt spośród zebranych nie wiedział, jak ważny był dla mnie ten dzień.

– W związku z tym, że się rozwijamy i sam nie dam rady oganiać wszystkiego, postanowiłem mianować Abigail Sharpe na stanowisko swojego zastępcy – poinformował oficjalnie, a ja poczułam na sobie zazdrosne spojrzenia kolegów z redakcji. – Oczywiście znacie mnie i domyślacie się, że nie ma tak łatwo. Zlecę Abigail specjalne zadanie i tylko jeśli je wykona w zadowalający dla mnie sposób, dostanie awans.

Miny zebranych wykrzywiły się w grymasach niezadowolenia. Szydercze uśmiechy kazały mi myśleć, że życzą mi jak najgorzej. W końcu każdy z nich marzył, aby być na moim miejscu. A jednak to ja stałam ramię w ramię z Jamesem Doohanem, nie oni.

– Abigail, chyba każdy w redakcji wie, jak bardzo nie lubisz komercjalizacji Bożego Narodzenia… – Gdy szef wypowiedział te słowa, przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. – Jako zastępca dyrektora na pewno dasz radę stworzyć tekst na temat tego magicznego czasu, który sprawi, że poczuję ciepło w sercu, gdy będę go czytał. Pokaż mi, że dasz radę przekonać czytelników, że kochasz święta, choć dobrze wiemy, że od lat spędzasz je w redakcji.

Przełknęłam ślinę, bo tego się nie spodziewałam. Liczyłam na trudny temat, ale nie trudny ze względu na moje podejście. Owszem, Boże Narodzenie traktowałam jak każdy inny dzień roku, bo nie widziałam w nim niczego niesamowitego. Noszenie swetrów z reniferem czy ubieranie choinki było zbędnym, komercyjnym elementem całej strategii marketingowej, którą wprowadzali w okresie świąt producenci wszelkiego rodzaju produktów. Naciągacze, do których należał mój ojciec, właściciel fabryki bombek.

Port Moody, 10 grudnia

Wiele bym dał, by mój współlokator nie naparzał tak w tę grę na konsoli, gdy próbuję odsypiać nocną zmianę w barze. Każdego dnia obiecywałem sobie, że rzucę tę robotę, ale wiedziałem, że zrobię to tylko wtedy, gdy uda mi się osiągnąć swój priorytetowy cel – zostanę profesjonalnym aktorem na pełen etat. Na deskach teatru, na małym czy dużym ekranie… nieważne. Liczyło się tylko to, by żyć marzeniem, które miałem, od kiedy pamiętałem. Uwielbiałem wcielać się w kolejne role, przez moment żyć cudzym życiem, uciec od zmartwień, porzucić problemy i rozterki.

– Kurwa, Josh, nie możesz używać słuchawek, kiedy grasz rano? – warknąłem na współlokatora, wchodząc do salonu.

Salon to za dużo powiedziane, bo było to niewielkie pomieszczenie ze zbyt dużą kanapą, telewizorem na ścianie i niewielką półką na książki w rogu.

– Mówiłem ci, że nie lubię w nich grać. Uszy mnie bolą – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.

– A ja ci mówiłem, że chciałbym przespać chociaż pięć godzin.

Wkurzony podszedłem i wyciągnąłem wtyczkę telewizora z prądu. Kolejny dzień z rzędu zostałem brutalnie obudzony po zaledwie trzech godzinach snu.

– Stary, co z tobą?!

– Ogarnij się, do cholery, albo poszukam innego współlokatora.

Ta groźba raczej nie podziałała na Josha, w końcu słyszał to już ode mnie mnóstwo razy. Był nie tylko moim współlokatorem, ale także kuzynem, a wiadomo, że rodziny się nie porzuca. Nawet kiedy wkurwia cię do granic wytrzymałości.

– Musisz trochę poruchać, Logan. Wtedy przestaniesz się tak rzucać.

– Muszę przywalić ci w tę szkaradną gębę, wtedy zrobi mi się lepiej.

Przeszedłem do kuchni, która wynagradzała mi niewielkie rozmiary salonu. Miała okna od podłogi aż po sufit i ukazywała widok na wodę. Lubiłem tu mieszkać i nawet Josh nie mógł tego zmienić. Pewnego dnia będę mógł mieszkać tu sam.

Zrobiłem kawę i zapatrzyłem się przed siebie. Niewielka ilość śniegu była dopiero zwiastunem tego, co będzie się tutaj działo już wkrótce.

Josh wszedł do kuchni, przerywając moją chwilę spokoju.

– Skończyłeś się boczyć?

Popatrzyłem na niego, bo z reguły schodził mi z drogi, dając czas na wypicie kawy i dobudzenie się.

– Masz. – Rzucił na blat folder. – W Vancouver jest przesłuchanie, przyniosłem ci skrypt.

– Dzięki. Skąd wiesz i kiedy przesłuchanie?

Sięgnąłem po folder i lekko się skrzywiłem. Jak się nie ma, co się lubi… Rola elfa w świątecznym przedstawieniu nie była szczytem moich marzeń, ale nie miałem zamiaru narzekać. Zagram to tak, jakby była to rola życia.

– Tancerki mówiły o tym, kiedy byłem na próbie układu do teledysku. Więc załatwiłem ci skrypt. Podziękuj ładnie. I nie zawal tego jutro.

– Przesłuchanie jest jutro?!

To było typowe. Josh był na próbie dwa dni temu, ale zdecydował się powiedzieć mi dopiero dziś.

– Jakoś się mijaliśmy. Ale dasz radę.

– Dzięki.

Nie było sensu ciągnąć tego tematu. Josh był świetnym tancerzem, jednak żył we własnym świecie.

Zabrałem swoją kawę i wróciłem do swojego pokoju. Zacząłem czytać scenariusz i co chwilę parskałem śmiechem. Byłem przekonany, że będzie to jakieś przedstawienie dla dzieci, a tu okazało się, że to dla dorosłych. Elf zakochuje się w matce jednego z dzieci, które odwiedza, by sprawdzić, jaki prezent od Świętego Mikołaja chciałby dostać chłopiec. To mogłem zagrać.

Rozsiadłem się na łóżku z kolorowym zakreślaczem, którym zaznaczyłem swoje kwestie, i jeszcze raz przeczytałem całość. Później kolejny raz. Zanim się obejrzałem, była pora lunchu, więc zrobiłem sobie przerwę i ruszyłem do Moody’s, gdzie serwowali najlepsze żarcie w okolicy. Mógłbym dotrzeć tam na piechotę, jednak nie miałem dziś czasu na spacer. Musiałem nauczyć się tekstu i przećwiczyć wszystko, więc cieszyłem się, że dziś akurat wypadał mój dzień wolny, bo nie mógłbym pojechać na przesłuchanie po nocnej zmianie.

– Cześć, Logan, to co zawsze?

Taki był urok małych miejscowości i społeczności, w których większość ludzi dobrze się znała.

– Cześć, Emmo, poproszę. Nie ma dziś ruchu?

Rozejrzałem się po pustym lokalu, który zazwyczaj o tej porze tętnił życiem.

– W remizie mają zebranie, a raczej sesję do kalendarza świątecznego.

Zaśmiałem się głośno, patrząc na zniesmaczoną minę ciotki.

– Teraz rozumiem, dlaczego nie ma dziewczyn, a mężczyźni?

– Poszli pilnować swoich żon i córek – odpowiedziała mi z uśmiechem.

Byliśmy społecznością aktywną w każdy możliwy sposób – strażacy robili świąteczne kalendarze charytatywne, artyści wiosną wystawiali swoje prace na licytacje, sportowcy angażowali się w rozgrywki… Dlatego tak lubiłem tu mieszkać, być częścią czegoś większego. Wiedziałem, że w dużym mieście miałbym większe szanse na lepsze role, tam łatwiej dostać sensowne oferty. Jednak nie potrafiłem wyjechać. Dojeżdżałem więc na przesłuchania i występy, pracowałem w barze i udzielałem się społecznie. W okresie przedświątecznym było jeszcze więcej zajęć niż zazwyczaj, ale lubiłem ten czas i całe to zamieszanie.

– Smacznego. Daj znać, gdybyś czegoś potrzebował.

– Dziękuję.

Emma była matką Josha i chyba tylko ze względu na nią nie potrafiłem wykopać go na zbity pysk. Albo wbić mu trochę rozumu do głowy… Byłem więcej niż pewien, że Hunter, brat Josha, z chęcią zrobiłby to samo. Nie sądziłem, że rodzeństwo może się tak bardzo od siebie różnić.

– Josh wspominał, że jedziesz na casting do jakiejś roli świątecznej.

– Tak, dał mi znać o przesłuchaniu, więc zjem i wracam się przygotowywać. Mam nadzieję, że uda mi się dostać tę rolę.

Wzruszyłem delikatnie ramionami, bo nie czułem się komfortowo, rozmawiając z rodziną o moim aktorstwie. Nie dlatego, że mnie nie wspierali, bo wiernie mi kibicowali, ale jakiś wewnętrzny głos powtarzał mi natrętnie, że byłem nieudacznikiem i ich zawiodłem.

– Oczywiście, że ją dostaniesz. – Emma delikatnie poklepała mnie po policzku.

– Dzięki.

Dokończyłem posiłek, zostawiłem pieniądze przy talerzu, jak zawsze, bo w przeciwnym razie Emma nie przyjęłaby ich ode mnie, i pomachałem jej na do widzenia. W drzwiach minąłem się z Hunterem.

– Cześć, Hunt, jak tam po sesji? – Wyszczerzyłem się do niego.

Wiedziałem, że szczerze nienawidził tych zdjęć, ale nie odmówiłby za nic w świecie. Był dobrym facetem, świetnym strażakiem, dumą rodziny i miasteczka.

– Logan, już wychodzisz? Może napijesz się ze mną piwa?

– Aż tak źle?

– Czuję się, jakbym potrzebował prysznica.

Udał, że przechodzi go dreszcz, i się roześmiał. Żałowałem, że Josh nie mógłby być do niego bardziej podobny.

– Wybacz, tym razem odmówię. Może jutro?

– Mam służbę. Pojutrze wieczorem?

– Jesteśmy umówieni. Do zobaczenia.

Wróciłem do domu, gdzie przez resztę dnia uczyłem się tekstu. Chodziłem po sypialni i na głos wypowiadałem kolejne kwestie, badając, jak je zaintonować , jak wiele ekspresji w nie włożyć. W końcu wieczorem padłem na łóżko, zdążywszy jedynie nastawić budzik.

Ottawa, 11 grudnia

Rozwieszone po całym mieszkaniu samoprzylepne kartki z zapiskami pomysłów tworzyły spory bałagan, co jednak aktualnie zupełnie mnie nie interesowało. Jako typowy zadaniowiec miałam przed oczyma tylko konkretny cel, którego zwieńczeniem okazać się miał wymarzony awans.

Pukanie do drzwi sprawiło, że po raz pierwszy od kilku godzin wstałam z kanapy, gdzie stworzyłam sobie centrum zarządzania.

– Serio? Masz czelność tu przychodzić, kiedy ja tak cierpię? – zapytałam na widok gościa.

On jednak przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Tak jak zawsze, gdy pojawiał się tu w wiadomym celu.

Odrzuciłam na bok gniew, by podjąć jego grę. Bez zahamowania zaczęłam ściągać z niego koszulę, chcąc jak najszybciej nasycić się bliskością. Czułam, że jego silne dłonie wędrują po moim ciele, szybko docierając do gumki spodenek, pod którą udało się im bez problemu dostać.

– Nie myśl, że wybaczę ci wszystko tylko dlatego, że zrobisz mi dobrze. – Starałam się brzmieć przekonująco, ale przydługi jęk wywołany wsadzonymi w moją cipkę palcami zepsuł wszystko.

Poruszające się we mnie palce sprawiały, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy. Po ciężkiej nocy, spędzonej nad samoprzylepnymi kartkami w poszukiwaniu pomysłu, potrzebowałam ukojenia. Relaksu, który mógł dać jedynie seks.

Sięgnęłam dłonią do paska mężczyzny, by sprawnym ruchem zdjąć z niego spodnie. Wziął mnie na ręce i już chciał zanieść do sypialni, kiedy przerywając zachłanny pocałunek, rozkazałam:

– Do salonu!

Miałam nadzieję, że pieprząc się na stercie porozrzucanych kartek, uda mi się wpaść na genialny pomysł, który doprowadzi mnie na sam szczyt. Szczyt dziennikarskiej kariery.

Nie cackaliśmy się z grą wstępną. Nie było na nią czasu. Liczyło się szybkie spełnienie, które mógł zapewnić tylko porządny seks. Zakładając przygotowaną prezerwatywę, wszedł we mnie gwałtownie. Jęknęłam z bólu i jednoczesnej rozkoszy, unosząc głowę, aby znów móc go pocałować. Ścisnęłam udami jego biodra, aby czuć go w pełni. Z każdym kolejnym ruchem byłam bliżej kierunku, w którym wspólnie zmierzaliśmy. Do miejsca, gdzie oboje mieliśmy zaraz dotrzeć, a potem paść zmęczeni obok siebie, jak zawsze, gdy naszła nas ochota na niezobowiązujący szybki numerek.

Głośny jęk oznajmił, że zdobyłam szczyt. Kochanek z nonszalanckim uśmiechem wszedł we mnie jeszcze mocniej niż dotychczas, po czym padł na mnie. Nasze spocone ciała regenerowały się, dając nam chwilę czasu na rozmyślenia.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo tego potrzebowałam – wyznałam, całując lekko jego bark.

Wciąż czułam wściekłość, że wykorzystał zdobytą prywatnie wiedzę do własnych celów, ale w tym momencie nie miało to znaczenia.

– Marzyłem o tym od wczoraj. Kiedy stałaś obok, a oczy wszystkich wlepiały się w ciebie, a ja w myślach powtarzałem sobie, że oni mogą jedynie patrzeć.

– James, nie zaczynaj znów – zastopowałam go, bo doskonale wiedziałam, że nasza relacja nie ma szans przetrwać.

Doohan był jednak moim przełożonym. Niby kawalerem do wzięcia, ale w mojej głowie nigdy nie ulokowałby się jako ten jedyny. Doskonale wiedziałam, że ja nie byłam jedyną. James łatwo rozkochiwał w sobie kobiety, a kiedy się nimi nudził, porzucał i szukał kolejnych. Chyba dlatego, że dla mnie nasze spotkania były tylko przelotnym romansem, starał się czasem stosować swoje puste gadki o związku czy rodzinie. Jednak ja znałam go zbyt dobrze. Tacy jak on nie nadawali się na mężów, a co dopiero na ojców, więc niesamowity seks musiał wystarczyć. Przynajmniej teraz, kiedy dla mnie priorytetem był awans, a nie poszukiwanie kandydata na męża, czego chciała moja rodzina.

– Nie musiałeś celować w moją piętę Achillesa. – Postanowiłam wrócić do tematu zadania, które mi zlecił.

– A co miałem zrobić? – Położył się obok mnie i palcem zataczał ścieżkę na moich piersiach. – Gdybym postąpił inaczej, od razu zaczęłyby się plotki, a tego nie chcemy, prawda?

Miał rację. Absolutną rację. Plotki o romansie mogłyby jedynie zepsuć to, co oboje dotąd osiągnęliśmy dzięki ciężkiej pracy. I choć uważałam, że to, z kim sypiam, powinno interesować wyłącznie mnie, to doskonale wiedziałam, że jeśli ktoś z redakcji dowiedziałby się o nas, to na pewno nie miałabym szans na awans i co lepsze zlecenia.

– Przecież wiesz, że nienawidzę tej całej szopki – przypomniałam mu.

– Wiem i inni też wiedzą – odpowiedział spokojnie. – Gdybyś tak chętnie nie opowiadała o tym, jak to rodzice zniszczyli ci dzieciństwo, zdeptali wiarę w Mikołaja i w ogóle w magię świąt, na pewno dałbym ci inne zadanie.

– Chcesz powiedzieć, że to moja wina? – Uniosłam się na łokciach.

James spojrzał na mnie w taki sposób, że znów poczułam przyjemny dreszcz.

– Mam nadzieję, że masz jeszcze siłę, abym cię przeprosiła za swoje zachowanie, szefie? – zapytałam kokieteryjnie, chwytając jednocześnie jego penis, aby sprawdzić, czy da radę ponownie sprawić mi rozkosz, której potrzebowałam, by szukać natchnienia.

OPOWIADANIE "ZDOBYĆ AUTUMN" Z ANTOLOGII "EGZAMIN Z MIŁOŚCI" || FRAGMENT

OPOWIADANIE "ZDOBYĆ AUTUMN" Z ANTOLOGII "EGZAMIN Z MIŁOŚCI" || FRAGMENT

 


Zbiór opowiadań, które umilą ci długie wieczory!

Siedem autorek, siedem historii studentów i studentek zdających Egzamin z miłości. Opowiadania choć z jesiennym krajobrazem w tle rozgrzeją Cię nawet w chłodny deszczowy dzień.

Czy jesień to dobra pora na gorące uczucie?

Kto zda, a kto obleje Egzamin z miłości?

Która opowieść spodoba Ci się najbardziej?

DRUGI TOM SERII KINGDOM OF MARTAGON || NIEDOSKONAŁY - FRAGMENT

DRUGI TOM SERII KINGDOM OF MARTAGON || NIEDOSKONAŁY - FRAGMENT

 


Nowa rzeczywistość przerosła Simona. Mężczyzna zamknął się w domu, odgrodził się od świata, zerwał kontakty z przyjaciółmi. Został samotnikiem. Ból i wątpliwości dręczyły go jak bezwzględna bestia. Kiedy cierpienie stawało się nie do zniesienia, pomoc nadeszła z najmniej oczekiwanej strony. Majka… Kto by się tego spodziewał? Początkowa niechęć szybko przerodziła się w fascynację, erotyczne napięcie stało się nie do zniesienia. Ale czy w życiu tych dwojga jest miejsce na szczęśliwe zakończenie? A może okrutna przeszłość wyrwie się jednak na światło dzienne i nadzieja na szczęście pryśnie jak bańka mydlana?


>> Simon
Przeklęte poczucie winy. Tylko to widziałem w oczach mojego najlepszego przyjaciela. Bolało to bardziej niż rany, które miałem na rękach. Rany, które przechodziły w paskudne, szpecące blizny.
Szepty. Ludzie zawsze lubili mówić o rzeczach, o których nie mieli zielonego pojęcia. Tak było i tym razem.
Gdy pojawiłem się w sklepie, słyszałem, że własnym ciałem zakryłem narzeczoną Willa, bo w sekrecie się w niej kochałem. Gdy szedłem korytarzami szpitala, słyszałem, że byłem bohaterem, który poświęcił się dla kraju, dla księcia, dla rodziny królewskiej. Bohater Martagonu.
Pogardliwe spojrzenia. Te spowodowały, że ostatecznie utwierdziłem się w przekonaniu, że ludzi należy unikać. Gdy w końcu do mnie dotarło, że rany zmienią się w blizny, wyskoczyłem do baru, do którego lubiliśmy zaglądać z Willem i Nickiem. Były tam też dziewczyny, które niegdyś chętnie wskoczyłyby mi do łóżka, a nawet pozwoliły się przelecieć w barowej toalecie. Teraz patrzyły na rękę, której nie próbowałem ukrywać, na niewielkie blizny na szyi, a w ich oczach widziałem pogardę i wstręt.
Byłem wrakiem człowieka. Odrobinę żałowałem, że kwas nie dosięgnął też twarzy, którą uwielbiały kobiety i dzięki której potrafiłem wyplątać się z kłopotów. Może wtedy potrafiłbym dopasować się do sytuacji… Jednak ucierpiała moja ręka, a kobiety zachowywały się teraz, jakbym stał się odpychający, jakby przystojna twarz i umięśnione ciało już przestały je pociągać. Jakby moje żarty czy flirciarskie teksty odeszły w niepamięć. Bo chyba faktycznie tak się stało – nie zależało mi na tym, by ktoś mnie darzył sympatią, a jednocześnie zależało mi na tym jak nigdy dotąd…
Czułem się nieswojo, ale to ciągle byłem ja i z każdym pełnym wstrętu spojrzeniem, z każdym szeptem, z każdą pełną poczucia winy rozmową zapadałem się w sobie. I nie chciałem wracać. Odciąłem się od wszystkich, wychodząc jedynie do lekarzy. Zatrudniłem kucharkę, która zaopatrywała mnie w posiłki na cały tydzień. Firma sprzątająca ogarniała mój dom raz w tygodniu, pranie też zlecałem innym. Odszkodowanie, które wypłaciła mi rodzina królewska, spokojnie pokrywało wszystkie moje wydatki. Wątpię, żebym zdołał wydać te wszystkie pieniądze do końca swojego życia. Nie byłem też głupi, znałem się na liczbach, inwestowałem na giełdzie. Mogłem pracować ze swojego domu, skutecznie odcinając się od wszystkich, udawać, że ostatnie miesiące nie miały miejsca.
Przestałem odbierać telefony od Willa, ale od czasu do czasu rozmawiałem z Olimpią. Wiedziałem, że dla niej ta sytuacja nie była łatwa, zresztą miała popaprane życie i nie miałem zamiaru dokładać do tego swojej cegiełki.
A później pojawiła się ona… Podstępem zakradła się do mojego domu, nie kupując mojego gównianego tłumaczenia. Jej słowa, nie moje. Gdy dźgała mnie palcem w klatkę piersiową, rzucając tymi swoimi kąśliwymi uwagami, moje serce na chwilę zabiło mocniej. Krew spłynęła w okolice mojego krocza, a ja poczułem pożądanie, które prawie ścięło mnie z nóg. Pamiętałem, jakie to uczucie, trzymać ją w ramionach, obracać w tańcu, czuć jej oddech na szyi… Przywołując najbardziej obojętną minę, na jaką było mnie stać, powiedziałem:
– Piękna, jeśli chcesz dotykać mojej klaty, wyskocz z ciuszków i zrób lepszy użytek z tych słodkich usteczek. – Uśmiechnąłem się do niej drwiąco. – Jeśli jednak masz zamiar tylko na mnie krzyczeć, tam są drzwi.
Popatrzyłem na nią przez chwilę, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem schodami do swojej sypialni. Słyszałem wyzwiska rzucone w moim kierunku i trzaśnięcie drzwiami. Później trochę żałowałem tego zachowania, jednak byłem pewien, że tak będzie lepiej. Wolałem jej złość niż obrzydzenie w spojrzeniu, gdyby dowiedziała się, jak moje ciało zareagowało na jej bliskość…
Stałem się samotnikiem i zaczynało mi być z tym dobrze. Jednak nie mogłem opuścić ślubu mojego najlepszego przyjaciela. Zakradnięcie się do katedry nie było możliwe, więc napisałem do Masona i ustaliłem z nim szczegóły. Wprowadził mnie wcześniej, bocznym wejściem. Ubrany w smoking czekałem na pojawienie się Williama i Olimpii. Ceremonia była naprawdę piękna, nawet taki gbur jak ja potrafił to przyznać. Jednak moją uwagę przyciągała Majka, która promieniała szczęściem.
Gdy Will i Olimpia skierowali się do wyjścia, zauważyła mnie, nawet z tej odległości widziałem zaskoczenie na jej twarzy. Później skinęła mi delikatnie głową i obdarowała mnie uśmiechem tak pięknym, że zaparło mi dech.
Nim zdążyłbym zrobić coś głupiego, ulotniłem się z katedry i wróciłem do domu, gdzie ze złości na cały świat rozwaliłem pięścią lustro. Ból i widok krwi przywróciły mi zdrowy rozsądek. Trzymać się z daleka, nie pozwalać sobie na żadne uczucia. 




DRUGI TOM SERII KINGDOM OF MARTAGON || NIEDOSKONAŁY

DRUGI TOM SERII KINGDOM OF MARTAGON || NIEDOSKONAŁY

 


Po wypadku Simon ma problemy: ze sobą, z ludźmi, z całym światem. Przyjaciele postanawiają mu pomóc. Lekiem na zło ma być Majka – pyskata, śmiała dziewczyna, która szybko stwierdza, że pod szorstką powłoką kryje się opiekuńczy, troskliwy mężczyzna. A także namiętny kochanek. Choć wmawiają sobie, że to tylko przyjacielski seks, to w głębi duszy wiedzą, że to coś więcej. O ile więcej, Simon przekonuje się w chwili, kiedy Majka znika. Bez wahania rusza jej śladem, gotów poświęcić wszystko, żeby odzyskać ukochaną.


ZAMÓW JUŻ DZIŚ!

TRZECI TOM SERII KINGS OF SIN || W RYTMIE MIŁOŚCI

TRZECI TOM SERII KINGS OF SIN || W RYTMIE MIŁOŚCI

 


Dla uko­cha­nej był w sta­nie poświę­cić wszystko. Pasję, pracę, przy­ja­ciół, całe swoje dotych­cza­sowe życie. Nie­stety cza­sami „wszystko” nie wystar­cza, a na końcu pozo­staje tylko doj­mu­jący smu­tek i roz­cza­ro­wa­nie. I pyta­nie, czy praw­dziwa miłość może wyma­gać wyrze­cze­nia się samego sie­bie?

Kiedy poukła­dany i zapla­no­wany świat Adriana wali się jak domek z kart, pozo­staje mu tylko jedno miej­sce, gdzie może zacząć od nowa. Wraca więc do przy­ja­ciół, by razem z nimi znów two­rzyć muzykę. Nie wie, że jedna z jego przy­ja­ciółek od dawna jest nim zauro­czona i nie potrafi o nim zapo­mnieć…

Czy na przy­jaźni można zbu­do­wać trwały zwią­zek? Czy Adrian jest gotów ponow­nie zaufać kobie­cie? A może już na zawsze zostaną zamknięci w frien­dzone?

Zanurz się w tej peł­nej nie­spo­dzia­nek histo­rii roz­gry­wa­ją­cej się w ryt­mie miło­ści!

"Kolejna por­cja wzlo­tów i upad­ków w zespole Kings of Sin zado­woli fanów serii. „W ryt­mie miło­ści” poka­zuje, że miłość czę­sto bie­rze górę nad przy­jaźnią i mimo chęci zdu­sze­nia jej w sobie, uzu­peł­nia te uczu­cia, zaczy­na­jąc w ten spo­sób piękną miło­sną histo­rię. Wła­śnie taką, jak w trze­cim tomie serii Kings of Sin."

Mał­go­rzata Fal­kow­ska, autorka powie­ści dla kobiet

"Kolejny tom mojej ulu­bio­nej serii Kings of Sin. Ach, jak tu iskrzy! Słowne potyczki, bły­sko­tliwe dia­logi i cięty humor. Dyle­maty nie­tu­zin­ko­wych boha­te­rów por­wały mnie już od pierw­szej strony. Tęsk­ni­łam do Not­tin­gham i gro­madki nie­po­kor­nych mło­dych ludzi, któ­rych łączy przy­jaźń, muzyka… a może coś jesz­cze? Prze­ko­naj­cie się sami! Ser­decz­nie pole­cam!"

Agnieszka Zakrzew­ska, autorka powie­ści „Znam Twoją tajem­nicę”

"Zako­chane serce cza­sami gubi wła­ściwy rytm, a fał­szywa nuta potrafi znisz­czyć naj­pięk­niej­szą melo­dię. „W ryt­mie miło­ści” to emo­cjo­nu­jąca opo­wieść o dwójce przy­ja­ciół, któ­rzy mimo zakrę­tów losu upar­cie poszu­kują praw­dzi­wego uczu­cia. Fani Kings of Sin z pew­no­ścią będą zachwy­ceni powro­tem swo­ich sta­rych zna­jo­mych z poprzed­nich tomów serii. Pole­cam!"

Maria Zdyb­ska, autorka serii Kru­cze Serce

"Zespół, który jest jak rodzina, muzyka, która wzbu­dza wiele emo­cji, a to wszystko okra­szone dużą dawką uczuć w tym miło­ści, o jakiej marzy nie­jedna kobieta. Ewe­lina z Justyna odkryły ide­alny prze­pis na powieść, która por­wie czy­tel­nika bez reszty i pozo­stawi nie­do­syt. „W ryt­mie miło­ści” to histo­ria o tym, że marze­nia się speł­niają, a los cza­sami dorzuca nam od sie­bie gra­tis, który potrafi być nie tylko wyzwa­niem, ale przede wszyst­kim spo­so­bem na sce­men­to­wa­nie tego, co nie­dawno wykieł­ko­wało… Pole­cam i cze­kam na więcej!"

Mag­da­lena Jarzą­bek, Czy­tam w pociągu

"Myśla­łam, że Ewe­lina i Justyna niczym mnie już nie zasko­czą. A potem prze­czy­ta­łam „W ryt­mie miło­ści” i prze­pa­dłam. Każda kolejna część jest lep­sza od poprzed­niej. Prze­czy­taj i prze­ko­naj się sama."

Patry­cja Wakuła

"Ewe­lina Nawara i Justyna Leśnie­wicz stwo­rzyły kolejną przy­jemną histo­rię, w któ­rej muzyka i uczu­cia to ele­menty nie­od­łączne. „W ryt­mie miło­ści” to poru­sza­jąca opo­wieść o dwójce ludzi, któ­rzy wiele rze­czy w swoim życiu muszą poukła­dać na nowo, aby móc ruszyć z miej­sca i dać sobie szansę na to, aby przy­jaźń mogła prze­ro­dzić się w coś wię­cej. Ale czy im się to uda? Sami wie­cie, gdzie może­cie zna­leźć odpo­wiedź na to pyta­nie!"

Kata­rzyna Ewa Górka

„W ryt­mie miło­ści” to chwy­ta­jąca za serce opo­wieść o źle ulo­ko­wa­nych uczu­ciach, utra­co­nej nadziei i odna­le­zio­nej miło­ści. A także o przy­jaźni, lojal­no­ści i wier­no­ści sobie. To naj­pięk­niej­sza histo­ria miło­sna, jaką kie­dy­kol­wiek opo­wie­dziano. Uro­kliwa, wzru­sza­jąca, reflek­syjna. Gwen i Adi wiele razy staną przed trud­nymi wybo­rami. Ile będą musieli poświę­cić, aby ich serca mogły w końcu zagrać wspólną melo­dię? Sprawdź­cie i prze­ko­naj­cie się sami. Ser­decz­nie pole­cam!"

Monika Mali­szew­ska

„W ryt­mie miło­ści” to rewe­la­cyjna histo­ria, w któ­rej miłość prze­plata się z muzyką. Pożą­da­nie, wcią­ga­jąca akcja i świetny finał – tego tu nie zabrak­nie."

Agnieszka Nik­czyń­ska - Woj­cie­chow­ska, Książki takie jak my



ZAMÓW JUŻ DZIŚ!



Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger