Czytam w oryginale | Melanie Harlow — Undeniable

Czytam w oryginale | Melanie Harlow — Undeniable

Undeniable, an all-new sexy standalone second chance romance from USA Today bestselling author Melanie Harlow, is available now!
When we were eleven, Oliver Ford Pemberton dared me to jump off a barn roof. He said you couldn’t break a leg from a 12-foot-jump.
He lied.
(You can also break a collarbone, which served him right as far as I was concerned.) I wish I could say it was the last dare I ever took from him, the last bet I ever made with him, the last time I ever trusted Oliver Ford Pemberton.
But it wasn’t.
Because he had the nerve to grow up gorgeous, charming, and sexy. And as we got older, the dares only got dirtier—and the betting stakes higher—until finally, he left me in pieces. I swore I’d never talk to him again.
But twenty years after I took that flying leap, he’s back in my life, daring me to risk everything for him: my job, my self-worth, and my heart.
How many chances does true love deserve?


Z twórczością Melanie Harlow spotkałam się po raz pierwszy, gdy sięgnęłam po jej duet z Corinne Michaels i od tamtego czasu sięgam po wszystkie książki obu tych autorek. Jeśli lubicie lekkie, romantyczne historie miłosne, to Undeniable jest dla Was!

Głównymi bohaterami tej powieści są Chloe i Oliver, w dzieciństwie się przyjaźnili, w młodości Chloe była zauroczona swoim przyjacielem, jednak z pewnych przyczyn zerwali ze sobą kontakt. Po latach Oliver powraca z propozycją, która jest spełnieniem zawodowych marzeń Chloe. Jak zawsze, jest pewien haczyk... Jaki? Dowiecie się, czytając książkę. 

Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Melanie opisała relację tych dwojga. Jest bardzo dynamiczna, pełna emocji, między tą dwójką jest niesamowita chemia, oboje mają własne zdanie, trudne charaktery i nie pozwolą sobie wejść na głowę. Nie mamy tutaj do czynienia z szarą myszką i pewnym siebie, bogatym dupkiem, w tej książce dwójka głównych bohaterów to postaci z mocnymi charakterami, mające swoje wady i zalety. Oliver to mężczyzna, który bez problemu podbija kobiece serca, taki bohater rozkochuje w sobie czytelniczki i tak stało się też ze mną. Melanie po prostu wie, o jakich mężczyznach kobiety chcą czytać i dokładnie takich daje im w swoich książkach. 

Jeśli chodzi o fabułę, to Melanie posłużyła się kilkoma motywami, które dość często są wykorzystywane w literaturze dla kobiet, jednak włożyła w nie coś od siebie, wpakowała naprawdę sporo emocji i kompletnie mi one nie przeszkadzały. Sam pomysł bardzo mi się podoba, książki, w których bohaterowie byli niegdyś przyjaciółmi to coś, po co lubię sięgać. Melanie stworzyła naprawdę ciekawą historię dwojga ludzi, których niegdyś łączyła przyjaźń, powoli zdradza, co takiego wydarzyło się w ich przeszłości, dlaczego zerwali kontakt, jednocześnie świetnie rozwijając ich relację na nowo. Melanie Harlow, podobnie jak Corinne Michaels pisze bardzo lekko, prosto, pisze o życiu takim, jakie jest. Swoim bohaterom funduje dobre dni, ale i takie, w których nic nie wychodzi. 

Undeniable to ciepła, zabawna i romantyczna powieść o miłości, przyjaźni i rodzinie. Melanie Harlow napisała powieść, która wciągnęła mnie od pierwszej strony, którą czytało się niesamowicie szybko i przyjemnie. Jeśli lubicie lekkie, proste i niezbyt wymagające romanse to ta książka jest dla Was.



Download your copy today or read FREE in Kindle Unlimited!
Amazon: https://amzn.to/2EjE51C
Amazon Worldwide: http://mybook.to/UndeniableMH
Amazon Paperback: https://amzn.to/2VKluH2
Add to GoodReads: http://bit.ly/2DEajVf


Excerpt:

Fueled by pent-up lust and scotch, we stumbled into Oliver’s room and tore at
each other’s clothes. It was hot and rough and a little bit violent, as if we were furious
we hadn’t been able to keep our hands to ourselves and wanted to take it out on one
another’s bodies. We pushed and pulled and growled and grasped. We called each
other names and cursed viciously. We knocked over a lamp and ripped Oliver’s shirt.
When we finally exploded together, Oliver had me up against the door, and if our
yelling didn’t wake the entire floor, then the pounding must have. I’d have bruises for
days.
Afterward, we collapsed on the bed, naked and sweaty and exhausted.
“Oh my God,” I said. “I can’t believe we did that.”
“I know. Me either.”
“I think I pulled a muscle.”
“I think you bit me. Am I bleeding?”
I laughed. “No, but I hope you’re not seeing anyone. If you are, she’s going to
wonder about all those scratches on your back.”
“I’m not seeing anyone.” He paused. “Are you?”
“No.”
Neither of us moved for several minutes. When I caught myself falling asleep, I
sat up. “I should go.”
“Why? Just stay here.”
I looked down at him. “You want me to stay?”
“Yeah.” He opened his eyes. In the low light, they almost looked black instead of
blue. “Spend the night with me.”
I waited for it—the dirty joke, the excuse, the subtle dig—the reason he’d toss out
for asking me to stay. It couldn’t just be that he wanted me here.
But he didn’t say anything more. He just reached out and covered my hand with
his.

I looked at our hands for a moment, and a thousand memories came rushing
back. Some good, some bad, but all us. I felt close to him, and I didn’t want to leave.
“Okay. I’ll stay.”
“Good.” He took off his watch and put it on the nightstand.

About Melanie

Melanie Harlow likes her martinis dry, her heels high, and her history with the naughty
bits left in. When she's not writing or reading, she gets her kicks from TV series like
VEEP, Game of Thrones, Succession, and Homeland. She occasionally runs three
miles, but only so she can have more gin and steak.
Melanie is the author of the ONE & ONLY series, the AFTER WE FALL series, the
HAPPY CRAZY LOVE series, the FRENCHED series, and the sexy historical SPEAK
EASY duet, set in the 1920s. She lifts her glass to romance readers and writers from
her home near Detroit, MI, where she lives with her husband, two daughters, and pet
rabbit.

Connect with Melanie

Facebook: https://www.facebook.com/AuthorMelanieHarlow/?fref=ts
Amazon: http://amzn.to/1NPkYKs
Bookbub: https://www.bookbub.com/authors/melanie-harlow
Pinterest: https://www.pinterest.com/melanieharlow2/
Instagram: https://www.instagram.com/melanie_harlow/
Website: http://www.melanieharlow.com
Stay up to date! Sign up for Melanie’s mailing list:
http://www.melanieharlow.com/subscribe/
Maria Zdybska - Wyspa Mgieł | Fragment powieści

Maria Zdybska - Wyspa Mgieł | Fragment powieści



Cały świat wirował. Powoli i bardzo ostrożnie Lirr otworzyła piekące oczy, uchyliła powieki tylko na tyle, żeby wpuścić przez rzęsy odrobinę światła.
To nie był dobry pomysł. Wirowane przyspieszyło, a w żołądku poczuła nieprzyjemny ścisk.
„Muszę wstać” – tłumaczyła sobie – „Muszę uciekać... Muszę...”.
– Hmm... – Gdzieś ponad światem, który wciąż wirował w jej głowie, wysoko, wysoko w górze, usłyszała lekko zniecierpliwione chrząknięcie. Męskie. Wytężyła zmysły na tyle, na ile mogła się w tym momencie do tego zmusić.
„Nie jestem w lesie” – pomyślała z trudem, nie mogąc zdecydować, czy to dobrze, czy źle. W głowie miała tuman lepkiej mgły. Coś dzwoniło jej w uszach. Coś kazało jej wstawać, biec, uciekać. Instynkt podpowiadał, a właściwie krzyczał, że grozi jej niebezpieczeństwo, śmierć, ale jej ciało miało to najwyraźniej gdzieś.
Skupiła uwagę na swoich dłoniach, ramionach, nogach. Poruszyła się niepewnie. Nieznośny ból promieniował spod prawego obojczyka. Przesunęła językiem po spękanych gorączką wargach i poczuła gorzki smak. Jej kark i plecy były całkiem zesztywniałe od długotrwałego bezruchu.
„Leżę na czymś twardym. Płaskim. Wirującym...”.
Gdyby nie zapach, a raczej brak zapachu morza, mogłaby pomyśleć, że jest z powrotem na Zielonej Harpii.
Ostrożnie wciągnęła powietrze. Wilgotny kamień, a więc leżała na kamiennej posadzce... do tego ledwie wyczuwalny zapach drzewa sandałowego i... nagła, bolesna konwulsja zgięła ją wpół... zapach baraniny w masie ostrych aromatycznych przypraw. Teraz już zdecydowanie bała się zgadywać, gdzie się znalazła.
Świat dalej wirował. Mocniej zacisnęła powieki, starając się go zatrzymać. Bezskutecznie. Dzwonki w uszach przycichły, zastąpione hipnotyzującym szumem. Po chwili poczuła, jak coś trąca ją delikatnie w lewe ramię.
– Milda? – mruknęła.
– Twoja przyjaciółka jest chwilowo nieobecna... – Głos dobiegał znów gdzieś z wysoka, wydawał się lekko rozdrażniony. – Zważywszy, że zawdzięczasz mi życie, proponowałbym się przedstawić.
Otworzyła oczy powoli, z bólem reagując na światło. Coś, co ją trącało, okazało się być skórzanym butem na nodze mężczyzny, który stał właśnie nad nią i przypatrywał się jej z wyrazem obojętności okraszonej szczyptą zaciekawienia, jakie może okazywać wilk na widok zabawnego fikołka jagnięcia, które zamierza za chwilę pożreć.
Był wysoki, szczupły, a przy tym dobrze zbudowany. Stał nad nią w swobodnej pozie, przyglądając się jej bezczelnie, nie bacząc na konwenanse. W oczy najpierw rzuciły jej się jego włosy, niespotykanie jasne, prawie popielate, z kilkoma czarnymi kosmykami z przodu. Były przy tym trochę dzikie, jakby zmierzwione burzowym wiatrem i opadały na twarz, zasłaniając ją częściowo.
Jego spojrzenie też miało w sobie coś dzikiego. Niepokojące jasnoniebieskie oczy były przejrzyste jak lód, a zarazem zimne i krwiożercze jak oczy drapieżnika. Nie mógł być wiele starszy od Caela, ale emanowała z niego onieśmielająca wręcz pewność siebie. Stał dłuższą chwilę w zupełnym bezruchu, nie wykonując najmniejszego gestu. Nie próbował pomóc jej wstać, nie wydawał się też przejęty jej widocznym cierpieniem. Czekał.
„Ten człowiek jest groźny” – pomyślała od razu.
Podparła się ręką i z trudem podniosła z podłogi. W głowie kołatała jej się niejasna myśl, mgliste wspomnienie z poprzedniego dnia.
– To ty jesteś Raiden? Mag? – Zadarła głowę do góry i odgarnęła z czoła posklejane diabeł morski jeden wie czym włosy.
Zamiast odpowiedzi tamten uniósł w umiarkowanym zdziwieniu jedną brew. Uśmiechnął się chłodno, z wyższością.
„Oczywiście” – pomyślała zła na siebie. Wyniosłość w jego oczach sprawiła, że natychmiast pożałowała, że w ogóle zadała to pytanie.
– Iduńscy wojownicy z klanu Asterle zaproponowali mi wysoką ceną za twoją głowę. Musiałaś nadzwyczajnie ich czymś zdenerwować. – Mag przeszedł od razu do sedna. Nie był zły, wydawał się raczej lekko rozbawiony. Skrzyżował ręce na piersi i po prostu stał nad nią dalej, nieruchomo. Zaczęło narastać w niej niejasne napięcie. Słuchanie rad Mildy mogło nie być najmądrzejszą decyzją.
– Najwyraźniej – odpowiedziała wymijająco i wbrew logice zaczęła się zastanawiać, skąd dobiegał ten przerażający zapach baraniny. Znów zbierało się jej na mdłości. Nie była w stanie prowadzić teraz jakiejkolwiek poważnej rozmowy, a już w żadnym razie dyskusji z magiem. Poczyniła jednak wysiłek, żeby usiąść na zimnej podłodze, licząc, że mag uzna to za przejaw dobrej woli z jej strony.
– Jak na razie nawet nie starasz się mnie przekonać, żebym nie posłuchał Asterle. – Raiden wydawał się nieco urażony. Odgarnął niedbale jasne włosy z czoła i dalej wpatrywał się w nią nieruchomym, lodowatym wzrokiem.
– A co z prawem azylu? Przecież z niego skorzystałam… – Lirr z wysiłkiem poskładała w głowie mętne wspomnienia sposobu, w jaki się dostała się do zamku.
Zmarszczyła czoło, zastanawiając się z rosnącym niepokojem, co się stanie, jeżeli prawo azylu jednak jej nie chroni. W końcu to mag, miał zakaz ingerencji w sprawy ludzi. Czy tamci byli gorsi od maga? Czy mag mógł być gorszy od bandy barbarzyńców, którym towarzyszyły rozwścieczone wilki...? I dlaczego, na wszystkie głowy Żmija, ciągle czuła tę obrzydliwą pieczoną baraninę?
– Prawo azylu... – Raiden niespodziewanie szybkim ruchem schylił się, zbliżając twarz na odległość kilku centymetrów od jej twarzy.
Patrzył jej teraz prosto w oczy z rosnącym rozbawieniem. Wytrzymała jego wzrok, mimo że skupienie ostrości widzenia przychodziło jej z trudem. Coś sprawiało, że wszystko wokół było trochę rozmyte. Kolory wylewały się z zarysu poszczególnych kształtów. Jego irytująco zadowolony półuśmiech, jego wysokie kości policzkowe drgały jak rozżarzone upalne powietrze. Posadzka zwolniła wirowanie, ale wydawała się teraz lekko bujać.
– Prawo azylu oznacza jedynie, że twoje życie jest w moich rękach – wyjaśnił powoli, a jego twarz znów nabrała drapieżnego wyglądu.
„Kogoś mi przypomina...” – pomyślała nagle, ale w głowie nadal wszystko jej wirowało i również ta myśl zaczęła po chwili od niej uciekać, ginąc w lepkiej, miękkiej mgle, która wypełniała jej umysł.
Zamknęła na chwilę oczy i z ogromnym wysiłkiem uklękła, prostując się nieco. Gdy je otworzyła, twarz maga była tuż przed jej nosem. „Chce mnie tylko nastraszyć” – powtarzała sobie, starając się skupić. – „Nie mogę mu na to pozwolić!” – postanowiła buntowniczo.
– To jak będzie, Raiden? – Ich walkę na spojrzenia przerwał niski kobiecy głos, dobiegający nieco z tyłu. Zapach ostro przyprawionej baraniny przybrał na sile.
Lirr oderwała wzrok od lodowatego spojrzenia maga. U wejścia do komnaty, w której się znajdowali, stała oszałamiająca rudowłosa piękność. Ciemnozielony gorset z metalowymi nitami na piesiach i sznurowane po bokach spodnie nieskromnie eksponowały jej imponujące krągłości. Jej postawa, ubiór i wytatuowane na skroniach runiczne symbole sugerowały, że należy do jednego z północnych plemion. Musiała być kimś ważnym. Jej pewność siebie, liczba złotych bransolet na nadgarstkach oraz futro srebrnego wilka opadające na ramię nie pozostawiały w tej kwestii żadnych wątpliwości.
– Zastanawiam się – warknął mag. Nawet nie spojrzał na rudą. Wydawał się poirytowany tym, że ktoś mu przerywa.
– Cóż ci po niej? Szybko się nudzisz, a moi ludzie domagają się jej krwi. Naruszyła spokój naszych przodków. – Głos kobiety balansował gdzieś pomiędzy seksowną kotką a wściekłą drapieżną pumą.
„Asterle? To musi być Asterle!” – pomyślała Lirr z przerażeniem.
Oderwała w końcu wzrok od Raidena i spojrzała na kobietę z większą uwagą. Jeszcze w Ysborgu słyszała o przywódcach najpotężniejszych barbarzyńskich klanów z północy. Asterle po śmierci swojego ojca stanęła na czele kilku nadmorskich plemion Idunnów. To prawdopodobnie jej ludzie starali się poprzedniej nocy obedrzeć Lirr ze skóry. Dopiero gdy płomienie z paleniska oświetliły profil rudej, Lirr zauważyła brzydką bliznę przecinającą jej brew. Pomyślała ze zgrozą, że takich ran nie sposób dorobić się, szydełkując spokojnie przed kominkiem. Barbarzyńska księżniczka z pewnością nie wyglądała na kogoś o łagodnym sercu. Dziewczyna przełknęła niepewnie ślinę i skrzywiła się znów, czując gorzki smak w ustach.
Oparta wygodnie o pokryty płaskorzeźbami łuk drzwi Asterle wbiła w nią żarłoczne, ciemnobrązowe spojrzenie.
Nie, nie w nią. Lirr dopiero teraz zauważyła, że ruda podnosi coś do ust, coś, co wyglądało na sporych rozmiarów jagnięcy udziec, w dużej części zresztą już zjedzony.
Zapach baraniny znów do niej dotarł, skręcił jej wnętrzności ze zdwojoną siłą. „Muszę go jakoś przekonać!” – pomyślała w panice. Była absolutnie pewna, że woli pozostać we władzy tego bezczelnego maga, niż stać się kawałkiem mięsa w jagnięcej potrawce Asterle.
Wróciła do niego wzrokiem, szukając na jego twarzy choćby cienia życzliwości, ale znalazła jedynie rosnące rozbawienie na widok jej wyraźnej paniki.
– Myślę, że... – zaczął z triumfalnym uśmiechem, ale nie dokończył.
Udręczony żołądek Lirr w końcu nie wytrzymał napięcia. Kolejne uderzenie ostrego aromatu baraniny i resztki alkoholu całkowicie zdominowały jej wytężoną siłę woli. Poczuła ucisk i ból, mdłości i dziwną lekkość, po czym efektownie zwymiotowała na jego eleganckie, wysokie skórzane buty i chyba również spodnie i ponownie straciła przytomność.




Spodobał Ci się fragment? ZAMÓW JUŻ DZIŚ!
Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger