MIRA GROSS - TYLKO SEKS || FRAGMENT KSIĄŻKI


Liliana

Co ja kurwa robię? Czy już naprawdę doszczętnie mnie popierdoliło?
Wiem, że Sebastian ma wszystko wyliczone, a mimo to zbaczam z trasy, by pieprzyć się z „Nowym”. Jego młode ciało i głupkowaty uśmieszek działają na mnie pobudzająco. Wszystkie zmysły i każda cząstka mnie pragnie go tu i teraz. I nawet myśl podsuwana przez rozum, że ktoś może nas zobaczyć, nie dociera do mnie w porę. Pożądanie jest silniejsze od rozsądku. Czuję, że muszę to z nim zrobić i błagam wręcz, by nie marnował czasu na pierdoły. Pieścić się jeszcze zdążymy, a teraz chciałam, aby mnie wydymał. Wydymał, pieprzył, przeleciał, rżnął. Obojętne, jakbym tego nie nazwała, wiedziałam, że musi być ostro.  I tylko jedno z marzeń kłębiło się, gdzieś z tyłu, aż w końcu zgodziło się wyjść ze mnie.
Nie wiem, skąd ponownie wziął się we mnie władczy ton, ale byłam mu za to wdzięczna. Łapczywie włożyłam sztywnego penisa do ust, aby zakończyć to po mojemu. Chciałam poczuć jego smak, delektować się nim, aż w końcu łyknąć największy z darów, jakimi natura pragnęła połączyć mężczyznę i kobietę. Tak, ja kochałam spermę, nigdy jej nie marnowałam, wypluwając, jakby była czymś złym. Bo przecież nie była.
– I nie uciekłeś! – Zaśmiałam się, przypominając sobie naszą rozmowę na lotnisku.
Ponownie siedzieliśmy na swoich miejscach i tylko lekkie wypieki na twarzach zdradzały, że między nami coś zaszło. Wdepnęłam gaz, aby nadrobić cenne minuty i kątem oka obserwowałam jego twarz, na której malował się ponownie ten głupkowaty uśmiech.
– Pora na kilka lekcję zasad, tym razem tych związanych bezpośrednio z nami. – Nie lubiłam niejasnych sytuacji, dlatego wolałam sprecyzować reguły na wstępie, no może dwa pieprzenia po wstępie. – Nie pokazujemy się publicznie, nie trzymamy za rączki, a ja odpowiednio cię wynagrodzę. Jak chcesz, może to być wpłata co tydzień, co miesiąc, masz wybór.
– Widzę, że nie owijasz w bawełnę – syknął lekko urażony.
Zerknęłam na niego spode łba, mrużąc oczy.
– Błażej, ja wiem, ile mam lat i ile ich masz ty. Wiem, że nie pieprzysz się ze mną z miłości i tego nie wymagam. Seks i miłość rzadko idą w parze, i to rozumiem, nie musisz mnie oszukiwać. Będę grać fair i tego samego wymagam od ciebie – wytłumaczyłam. – Po powrocie zrobisz potrzebne badania, choć  jeśli masz jakiegoś syfa, to właśnie zafundowałam sobie choróbsko na własne żądanie. Bzykamy się bez gumek, ale nie bój się, nie mam w planie wrobić cię w dziecko, bo sama na matkę kurewsko się nie nadaję.
– Bierzesz tabletki?
Oblizałam suche usta językiem, co chyba mu się spodobało.
– Akurat to, jak się zabezpieczam, to nie twój zasrany interes.
Sama nie wiem czemu, ale zawsze rozmowy z facetami na ten temat mnie zniesmaczały. Uważałam, że to moje ciało i mogę z nim robić, co zechcę, a oni mogą jedynie korzystać z mojej dobroci i posuwać mnie bez konsekwencji.
– A co jest w moim interesie? – zapytał wyraźnie zaciekawiony.
– Żadnych innych, to po pierwsze, a resztę masz w spodniach.
– Chyba lubisz dyktować zasady?! – Nie wiedziałam, czy zapytał, czy bardziej stwierdził, jednak miał rację.
Dzięki zasadom czułam się panią i to mi musiało wystarczyć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger