WYBRZEŻE SNÓW BEZ TAJEMNIC || KULISY POWSTANIA KSIĄŻKI

 


Czy od razu po zakończeniu Jeziora Cieni zaczęłaś pisać Wybrzeże Snów?

Tak! A właściwie, jeszcze pracując nad Jeziorem, miałam już sporą część szkicu Wybrzeża. Ta historia toczy się w taki sposób, że nie miałam żadnej odczuwalnej przerwy w pracy nad tymi tomami. Im dalej w tej historii się znajdowałam, tym większy czułam wewnętrzny przymus, żeby pracować dalej, tak jakbym po prostu musiała wyrzucić to z siebie. Trudno opisać to uczucie, bo jest bliższe jakiemuś głębokiemu uzależnieniu od pisania, obsesji, która sprawia, że żyjesz historią, która powstała w twojej głowie.


Co było inspiracją do napisania tej książki?

Podobnie jak przy poprzednich tomach, w zasadzie nie potrafię wskazać jednego, konkretnego źródła. Wybrzeże Snów to finał serii, a więc ten tom, w którym wszystkie nitki fabuły w końcu się splatają, a wszystkie kawałki układanki ostatecznie trafiają na swoje miejsce, dlatego wymagał ode mnie naprawdę dużego skupienia, bo zależało mi na finale godnym oczekiwań moich fanów. W Wybrzeżu jest też sporo mroku, postacie, które znamy z poprzednich części, wiele przeszły i teraz muszą dokonać ostatecznych wyborów swojej ścieżki, być może też podjąć ryzyko, które postawi ich życie na szali. Muszą wybrać stronę i zadecydować o tym, kim są. Szczególną więź w tej części czułam z Lirr, która jest już zupełnie inną osobą niż ta rozwydrzona dziewczyna, którą poznaliśmy na początku opowieści.


Co czułaś, pisząc ostatni tom serii?

Ogromną ekscytację, bo bardzo chciałam opowiedzieć historię Lirr, Raidena i Mildy do końca, a jednocześnie smutek, bo bardzo zżyłam się z tymi bohaterami i trudno mi znieść myśl o tym, że już się rozstajemy. Książki mają na szczęście tę cudowną zaletę, że można do nich wracać, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota.


Jak długo zajęło Ci stworzenie Wybrzeża snów?

Na pewno około 9 - 10 miesięcy. Długo... ale to była niesamowita podróż!


Bohaterowie serii Krucze serce przeszli długą drogę i sporo się zmienili, od początku wiedziałaś, że tak pokierujesz ich losami?

Tak! Zabierając się za pisanie, zawsze znam zakończenie, ale dopiero podczas pracy nad kolejnymi rozdziałami poznaję szczegóły budowania relacji między bohaterami, ich zachowania, a ostatecznie sposób, w jaki się zmieniają. Pisanie ma dla mnie coś z magii kreacyjnej, kryje w sobie zawsze pewną dozę tajemnicy, bo raz stworzone postacie, nie zostają nigdy statyczne, tylko dojrzewają, zmieniają się, reagują na siebie. To jest właśnie to, co kocham w swoim fachu!


Który z bohaterów jest twoim ulubionym i dlaczego właśnie on?

Jeżeli zapytałabyś mnie o to, z kim mam najwięcej wspólnego, to odpowiedziałabym zapewne, że z Raidenem (oczywiście w granicach rozsądku, bo całe szczęście nie mam aż takiego ego!). Szczególna więź łączy mnie jednak z Lirrian. Naprawdę mocno jej kibicuję i chociaż na początku wydaje się wkurzająca i bezmyślna, naiwna i zadufana w sobie, to pod tą całą krzyczącą, wiecznie wściekłą, przeklinającą fasadą, kryje się też dobre serce i ogromny potencjał do robienia tego, co właściwe. Cenię ją za odwagę, lojalność i trzymanie się zasad wbrew wszystkiemu i wszystkim, a ta odrobina chaosu w jej naturze, świetnie koresponduje z chaosem w mojej duszy.


Co towarzyszyło Ci podczas pisania?

Czułam się totalnie pochłonięta przez tę historię, zupełnie jakbym była jej częścią. Kiedy pracowałam przez kolejne lata nad Wyspą Mgieł i Jeziorem Cieni, świat Kruczego serca zdążył się rozwinąć i okrzepnąć na tyle, że teraz jest jak dobrze znane mi miejsce, do którego uwielbiam wracać. Podobnie jest z bohaterami — znam ich tak dobrze, że potrafię doskonale przewidzieć ich reakcje, ich słowa, zachowania. Nie mogę tylko pozbyć się tego podświadomego smutku, że to już koniec tej wspaniałej przygody.


Czy jest taka piosenka, która kojarzy Ci się z Wybrzeżem snów?

Najlepiej atmosferę Wybrzeża oddają chyba dwa wyjątkowe kawałki: „Miraż” zespołu Oh Hiroshima oraz „To wish impossible things” The Cure. To melancholijne, smutne brzmienie, ma w sobie ten rodzaj tęsknoty, która najlepiej odzwierciedla klimat Wybrzeża, ale i mój stan ducha podczas pisania.


Gdyby Krucze serce doczekało się ekranizacji, kto wcieliłby się w głównych bohaterów?

Och, te decyzje już dawno zostały podjęte! W rolę Raidena obowiązkowo musi wcielić się Tom Hiddleston. To jest ten prowokujący urok, to spojrzenie, ta niejednoznacznie moralnie natura i ta przesiąknięta cynizmem maniera, które utożsamia mój mag – banita. Lirr dobrze mogłaby zagrać Kaya Scodelario, bo ma w sobie tę szczególną, nieposkromioną iskrę buntowniczki, która idealnie oddaje charakter postaci. Niedźwiedź to zdecydowanie ponury Mads Mikkelsen, Mildą mogłaby zostać urocza Holland Roden, a Mikko to wykapany Rami Malek!


Teraz zdradź, co planujesz dla swoich czytelników? Trylogia Krucze serce jest już zakończona… Co dalej?

Teraz... czekam na rozpoczęcie prac redakcyjnych nad „Panią siedmiu bram” - powieścią urban fantasy z sumeryjską boginią miłości i wojny uwikłaną w przerażającą intrygę, która zapowiada nadchodzącą zagładę świata śmiertelników. Bardzo ekscytuję się tym projektem i nie mogę się doczekać, jak zareagują na nią czytelnicy, bo wewnętrzne opinie, jakie otrzymałam dotąd, są niezwykle entuzjastyczne! Pracuję też nad dwoma krótkimi tekstami, które ukażą się jeszcze w tym roku, a trochę na boku mam rozgrzebany research do nowej książki fantasy. Nie nudzę się!


Jak krótko zachęcisz do przeczytania Wybrzeża Snów?

Po wydarzeniach w Kręgu Lirr stanęła na skraju przepaści i... postanowiła skoczyć. Nie ma już niczego do stracenia, runęły wszystkie mury, a rozpacz po śmierci Raidena może ostatecznie pokonać jej krucze serce. Teraz wszystko zależy od tego, czy będzie umieć komuś zaufać i ile postanowi poświęcić dla nadziei tak wątłej, jak iskra migocząca we mgle. Jeżeli poznaliście historię Lirr i Raidena, to musicie dowiedzieć się, jak to wszystko się kończy!


PRZECZYTAJ JUŻ DZIŚ!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger