DIA BEZ TAJEMNIC || KULISY POWSTANIA KSIĄŻKI



Kiedy po raz pierwszy wpadłaś na pomysł na napisanie kontynuacji “Joy”? Miałaś historię Dii w głowie już podczas pisania pierwszej książki, czy przyszła z czasem?

To nie ja wpadłam, to Marcin Dobkowski zapytał, czy napiszę drugą część. Zaskoczył mnie, bo... tamto zakończenie było niby otwarte, ale jednak zamykało jakąś historię. Z czasem okazało się, że trudno jest rozstać się z tymi bohaterami nie tylko czytelniczkom, ale też samej autorce. Zaczęłam więc odgrywać w głowie różne scenki z życia muzyków Sundance i... no, teraz mamy premierę kolejnej książki. Ale zaczęłam ją pisać dopiero po premierze „Joy”. Za to teraz już wiem, co się będzie działo dalej, bo jeśli tylko wydawnictwo Inanna mnie zechce to będzie jakieś „dalej”.


Co było inspiracją do napisania tej książki?

Pierwsza część cyklu nie była uczuciowo łatwa dla bohaterów, więc pomyślałam, że dla odmiany przydałaby się miłość czysta i taka niewinna w swojej wiośnie i okresie, gdy dopiero kiełkuje. Ponieważ czasami w życiu nie jest pod górkę. Czasami wszystko do siebie po prostu pasuje. Więc chyba brakowało mi tego ciepła i prostoty, bez nadmiernego komplikowania rzeczy. A przy tym takie uczucie wcale nie jest nudne. Przynajmniej tak mi się wydaje...


Jak długo zajęło Ci stworzenie całej powieści?

Samo pisanie ze trzy-cztery miesiące. Kolejny miesiąc zjadło mi poprawianie, sprawdzanie szczegółów, dopieszczanie dialogów. Więc możemy uznać, że niecałe pół roku, zanim zdecydowałam się wysłać plik do wydawcy.

Czy tworząc bohaterów tej książki inspirowałaś się prawdziwymi ludźmi?

Przy wybieraniu imion dla bohaterów inspirowałam się prawdziwymi ludźmi, żyjącymi i nie, którzy w jakiś sposób wpłynęli na branżę muzyczną. To może być dodatkowy smaczek dla fanek rocka, znalezienie tych prawdziwych ludzi w imionach i nazwiskach fikcyjnych postaci. Za to charaktery chłopcy mieli już mniej więcej ukształtowane po pierwszym tomie, więc tu tylko pogłębiałam znajomość z nimi. I coraz bardziej ich lubię.

Co towarzyszy Ci podczas pisania? 

Jakaś muzyka. Do tego kawa, herbata, wino, w zależności od pory dnia. Nie mam jednego, konkretnego miejsca, w którym piszę. Do szczęścia potrzebny jest mi komputer, kontakt i odrobina spokoju.

Jaka piosenka idealnie oddaje klimat "Dia"?

Hmmm... to trudne pytanie, ponieważ mówimy o książce, z której muzyka się wylewa. Ale gdyby oddać atmosferę tego ciepła i prostego uczucia... to chyba „Perfect Day” Lou Reeda byłoby najbliższe ideałowi. Bo wiadomo, że ideał jest tylko jeden i jest to Patrick ;)


Teraz trochę pomarzmy - gdyby doszło do ekranizacji - kto zagrałby główne role w filmie?

Przy „Joy” wspominałam, że do roli Patricka pasowałby mi Cody Fern – to nie jest do końca ten typ urody, o którym myślę, gdy widzę Patricka w głowie, ale nie mogę zaprzeczyć, że ten aktor ma twarz, którą trudno zapomnieć. Więc chyba spełnia podstawową rolę, zapada w pamięć i wyróżnia się w tłumie. Więc w sumie czemu nie. W roli Dii widziałabym może Yang Chaoyue – co prawda trudno powiedzieć, jaką jest aktorką, ale ma odpowiednią twarz i wie cokolwiek o przemyśle muzycznym, a to już duży plus.


Jak krótko zachęcisz do sięgnięcia po "Dia"?

„Dia” jest jak wymarzony dzień spędzony z osobą, którą kochamy, a przy tym pokazuje, że miłość nie polega na ograniczaniu, ale na wspieraniu się nawzajem w rozwoju, tym prywatnym i tym zawodowym. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger