Wyspa Mgieł bez tajemnic - kulisy powstania książki
Kiedy po raz pierwszy wpadłaś na pomysł napisania Wyspy Mgieł?
Och… To jedno z tych pytań, które przewijają się w wielu wywiadach, ale na które – przynajmniej ja – nigdy nie potrafię znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. To trochę jak z pytaniem o to, kiedy zakochałaś się w danej osobie – najczęściej jest to proces tylko częściowo świadomy, przychodzi nagle, niespodziewanie i dopiero po czasie zdajesz sobie sprawę, że wpadłaś po same uszy! Podobnie jest ze mną i z pisaniem; nie jestem w stanie wskazać żadnego konkretnego momentu w czasie, który oznaczał początek tego tekstu i pracy nad całym projektem i ostatecznie rozrósł się do trylogii „Krucze serce”. To samo dotyczy właściwie również innych moich tekstów. Zapewne jest to związane ze sposobem w jaki pracuję, zwykle na bieżąco przepracowuję w głowie bardzo różne motywy i pomysły, zbieram inspiracje i doświadczenia, które układają się ostatecznie w rozmaitych szufladkach i które, w dowolnym czasie, wyciągam potem z głowy na warsztat. Jest w tym wszystkim oczywiście trochę chaosu, ale mimo wszystko to jest ten twórczy rodzaj warsztatowego bałaganiarstwa, który na etapie pisania udaje mi się okiełznać i nad którym (chyba) częściowo panuję. Pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie okazuje się więc, że w zasadzie mam już gotową całą koncepcję, która tylko czeka na ubranie jej w słowa. Wyspa jest moim literackim debiutem, tym pierwszym, upragnionym dzieckiem, dlatego też oczywiście ma dla mnie szczególne znaczenie i zawiera szereg motywów, które od bardzo dawna były mi bliskie i po prostu męczyły moją wyobraźnię na tyle, że postanowiłam je ostatecznie uwolnić, zapisując je na papierze i wplatając w dłuższą literacką formę. Zapewne, podświadomie, towarzyszyła mi więc bardzo długo i przez to jest cudownie niedoskonała w swojej formie, ale też bardzo prawdziwa.
Co było inspiracją do napisania tej książki?
Wiele elementów i motywów złożyło się na ostateczny pomysł, nie tylko Wyspy, ale i całego cyklu. Od zawsze interesuję się mitologiami i religiami, fascynuje mnie sposób w jaki mity kształtują kulturę oraz uniwersalność pewnych symboli i wątków na przestrzeni zupełnie odmiennych cywilizacji. Wyspa bawi się niektórymi z moich ulubionych motywów, w tym oczywiście na pierwszym planie stawia kruka – ptaka o wyjątkowo złożonym znaczeniu symbolicznym, którego ambiwalentność jest doprawdy fascynująca. Kruk w wielu społecznościach kojarzony ze śmiercią, wojną, cierpieniem, mrokiem i potępieniem, był też dla innych symbolem wiedzy, oświecenia, magii, mądrości i odkupienia. Co jeszcze ważniejsze – to symbol związany z przejściem od życia do śmierci, a to jeden z wątków, który jest dla mnie szczególnie absorbujący.
Drugim źródłem inspiracji dla Wyspy była moja miłość do morza, którą starałam się podzielić z czytelnikami. Lirr jest dzieckiem morza i ten żywioł towarzyszy jej przez całą jej podróż oraz odgrywa ogromne znaczenie dla całej serii.
Skąd pomysł na stworzenie powieści fantasy?
Uwielbiam fantasy, zarówno jako czytelnik jak i jako autor. Nie traktuję tego gatunku jako ucieczki przed przysłowiową szarą rzeczywistością, ale raczej jako właśnie odbicie tej rzeczywistości. Ostatecznie, kto definiuje kryteria normalności? Czy realny świat jest takim, bo takim go nazwaliśmy, czy może wokół nas istnieją jeszcze inne, cudowne światy, które boimy się dostrzegać? Piszę fantastykę, bo świat, życie, ludzie są fantastyczni, wystarczy tylko dobrze się im przyjrzeć. Gdy zaczęłam pisać Wyspę, nie miałam wątpliwości, jakiego rodzaju będzie to powieść. Nie wiem, czy w ogóle potrafię pisać teksty, które nie są fantastyką.
Jak długo zajęło Ci stworzenie całej powieści?
Znów nie potrafię odpowiedzieć. Zadajesz wyjątkowo trudne pytania! Zaczynając pracę nad jakimś pomysłem doskonale wiem jak potoczy się i zakończy dana opowieść, ale często piszę niechronologicznie. Po prostu wybieram te fragmenty, które w danym momencie chcę czy też potrafię napisać i zabieram się do pracy. Pierwszym napisanym fragmentem Wyspy nie był więc ani prolog, ani pierwszy rozdział. W gruncie rzeczy zazdroszczę autorom, którzy potrafią trzymać się fabuły pisanej liniowo, działają według ścisłego planu, odhaczają kolejne rozdziały i świetnie planują swoją pracę. Dla mnie, dana historia już istnieje, wydarzyła się, a ja tylko spisuję ją w dowolnej kolejności, najlepiej jak potrafię. Zdarza mi się też tworzyć w głowie długie fragmenty tekstu, które potem dopiero muszę przerzucić na papier. To wszystko sprawia, że ciężko przeliczyć mi czas spędzony nad tekstem na godziny, dni czy miesiące. W przypadku Wyspy ten okres nie przekroczył zapewne roku, ale też muszę dodać, że pisałam ją w różnym tempie, w zależności od tego ile miałam do dyspozycji czasu.
Czy ludzie, miejsca i zdarzenia przedstawione w książce istnieją naprawdę?
Tak. Oczywiście. Dlaczego mieliby nie istnieć? To jest właśnie piękno tworzenia za pomocą słowa. Powołujesz do życia postacie i światy, które od tej chwili istnieją, tyle tylko, że w nieco innej, powiedzmy; równoległej rzeczywistości. Co więcej, opisując wiele z miast i okolic, które można odnaleźć w Wyspie, inspirowałam się prawdziwymi miejscami, istniejącymi naprawdę w naszym, realnym świecie. Mogłabym nawet podać ci teraz całą listę tych lokalizacji, ale uważam, że lepiej będzie nie ujawniać tej tajemnicy. Nasz świat potrafi być doprawdy fantastyczny.
Co towarzyszyło Ci podczas pisania?
Frajda. Kocham pisanie. Uwielbiam czas, kiedy mogę w pełni poświęcić się swojej historii i jej bohaterom. Wyspa towarzyszyła mi na dobre i na złe przez kilka niezwykle intensywnych miesięcy. Jest to ten rodzaj oderwania od życia, który pozwala mi na zachowanie psychicznej równowagi. Nie potrafię nie pisać, tak jak nie potrafię nie czytać albo nie słuchać muzyki albo przestać podróżować. Żyję tym, oddycham i to po prostu filary mojej osobowości, bez których nie istnieję. Pisząc nie myślę, ani o czytelnikach, ani o wydawcy, ani o krytykach. Obcuję bezpośrednio z pewną historią, jej światem i bohaterami i zanurzam się w niej, bawię się nią, nasycam tym wyjątkowym, odrealnionym doświadczeniem, które, paradoksalnie, jest bardzo realną częścią mojego codziennego życia.
Czy jest taka piosenka, która kojarzy Ci się z Wyspą Mgieł?
Nie wiem skąd wytrzasnęłaś to pytanie, ale bardzo się cieszę, że je zadałaś. Muzyka odgrywa ogromną rolę w moim życiu i nie potrafię bez niej funkcjonować, to niezwykle silne uzależnienie. Podobnie jest z pisaniem, a muzyka jest świetnym towarzyszem i oczywiście zwykle jej klimat ma określony wpływ na to, co piszę. Nie wskażę jednej piosenki, której słuchałam podczas pisania Wyspy, ale cały album: „Hy Brasil” postrockowej grupy Lights Out Asia. Co ciekawe „Hy Brasil” to nazwa jednej z mitycznych, zaginionych wysp, które pojawiają się w mitologii i folklorze irlandzkim. Album jest ma dość mroczny charakter, ale jego brzmienie i niesamowita przestrzeń świetnie odpowiadają klimatom tej opowieści.
Jak długo szukałaś wydawcy dla tej książki? Długo leżała "w szufladzie"?
Niezwykle krótko. Podejrzanie krótko. Jestem chyba prawdziwym szczęściarzem, bo decyzję o wysłaniu tekstu do wydawnictw podjęłam zupełnie spontanicznie i naprawdę nie spodziewałam się pozytywnej odpowiedzi, a ta przyszła po ledwie kilku miesiącach. Kiedy odebrałam telefon od Marcina Dobkowskiego z Genius Creations zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć, bo po prostu mnie zatkało. Myślę, że mogłabym napisać poradnik „Jak nie rozmawiać ze swoim przyszłym wydawcą” bo jak przez mgłę przypominam sobie, że zamiast go przekonywać do siebie, bredziłam coś, co miało go właściwie zniechęcić do pomysłu wydawania Wyspy. Sabotaż jednak się nie udał i Wyspa pojawiła się na księgarskich półkach.
Gdyby Wyspa Mgieł doczekała się ekranizacji, kto wcieliłby się w głównych bohaterów?
To pytanie-pułapka! Muszę więc zacząć od ważnego oświadczenia: pisząc Wyspę tworzyłam wszystkich bohaterów od zera. Nie inspirowałam się jakimikolwiek żyjącymi aktorami, bo po prostu odebrałoby to mi całą radość z wymyślania swoich postaci. Jedna z czytelniczek zasugerowała jednak, że w roli Raidena idealnie sprawdziłby się Tom Hiddleston i muszę przyznać, że byłaby to zapewne idealna obsada dla tej roli. Co do Lirrian myślę, że w produkcji filmowej mogłabym zaangażować Kayę Scodelario, która ma w sobie ten szczególny bunt, mrok i urok, wpisane w niespokojny charakter tej postaci. Niedźwiedź – zdecydowanie pasuje do Madsa Mikkelsena, Cael – do nieżyjącego już Heatha Ledgera, a do roli Kenny idealnie nadawałaby się Tina Turner (tak tak, TA Tina Turner!). Teraz zostaje tylko podpisać kontrakt.
Tom Hiddleston jako Raiden
Kaya Scodelario jako Lirr
Co chciałaś przekazać przez tę książkę?
Wyspa to historia przejścia. Niedoświadczona dziewczyna musi dojrzeć, wykluczony mag wraca do życia, samotna rusałka zyskuje przyjaciół. To opowieść o zmianach, które przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie i niezależnie od tego, czy jesteśmy na nie przygotowani czy nie. To też opowieść o tożsamości, o tym jak bardzo polegamy na swoich korzeniach, przeszłości, historii, rodzinie, a na ile sami kształtujemy swoje życie. Tytułowa mgła mówi też o zapomnieniu, utracie wspomnień, zagubieniu – i tu w pewnym sensie odzywają się moje własne lęki, lęki o utratę pamięci, świadomości, które skazują człowieka na kompletną samotność.
Jak krótko zachęcisz do przeczytania Wyspy Mgieł?
Wyspa Mgieł to taka „pobrudzona” bajka. Mamy tu dzielną, chociaż nieco zagubioną dziewczynę bez przeszłości i śmiałe wyzwanie, które odważnie podejmuje, choć nie tyle w imię szczytnych ideałów, ile pod wpływem ślepej miłości. Lirr nie jest jednak ani Kopciuszkiem, ani piękną księżniczką uwięzioną w wieży i kiedy w końcu doczeka się swojego księcia na białym koniu, może się okazać, że szuka w życiu zupełnie czegoś innego. Jej nieoczekiwana podróż każe jej zweryfikować wszystko co do tej pory wiedziała o świecie i o zamieszkujących go istotach. Poza tym jest kruk. Czytajcie Wyspę, chociażby dla kruka.
Wyspę Mgieł kupicie TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz