Mój pomysł na życie - fragment powieści





Po powrocie do stolika Paweł wdał się w rozmowę z Robertem, właścicielem salonu samochodowego i Danielem, prezesem firmy budowlanej. O czym oni, do cholery, mówili. Czy naprawdę interesowały ich rodzaje asfaltu? To nie żart! Po dwudziestu minutach debaty na ten, jakże dla nich zajmujący, temat, przeprosiłam ich i wstałam od stołu. Przeszłam do środka willi i rozejrzałam się w poszukiwaniu toalety. Na dole snuło się sporo ludzi. Weszłam na piętro i sprawdziłam korytarz po prawej, ale nie znalazłam interesującego mnie pomieszczenia, zawróciłam więc i poszłam w drugą stronę. Trzecie drzwi były tymi, których szukałam. Piaskowe płytki oraz wielkość pomieszczenia były pierwszymi, ale nie ostatnimi rzeczami, na które zwróciłam uwagę. Gdy już skorzystałam z toalety i upewniłam, że mój makijaż i fryzura nadal są nienaganne, dotarło do mnie, że nadarzyła się idealna okazja, by podrzucić Pawłowi pieniądze.

Na korytarzu otworzyłam najbliższe drzwi — sypialnia. Nie chciałam tu wchodzić. Trzecie drzwi prowadziły do gabinetu. To było to. Przy oknie stało dębowe biurko i ono było moim celem. Miękki dywan stłumił odgłos szpilek. Szuflada wydawała się odpowiednim miejscem na podrzucenie koperty. Tam ją na pewno znajdzie. Usiadłam w fotelu, zapadając się w nim wygodnie. Pierwsza szuflada była zamknięta, kolejna tak samo. Zwątpiłam już, gdy ostatnia ustąpiła. Na dnie leżały nowe pióra w futerałach. Zaczęłam się zastanawiać, czy on ją w ogóle otwiera, gdy nagle usłyszałam odgłos kroków. Podjęłam decyzję i koperta wylądowała na pudełkach. Szuflada stuknęła ciut za głośno, a ja poderwałam się z fotela. Minęłam biurko, gdy otworzyły się drzwi i w wejściu stanął Paweł. Wzięłam wdech, uśmiechnęłam się i idąc w zaparte, postawiłam na zagranie idiotycznej scenki.

— Szukałam toalety — powiedziałam, co było bliskie prawdy, przynajmniej wcześniej.

— Taaa, jasne. — Zlustrował mnie, a potem przeniósł spojrzenie na biurko. — Czego tam szukałaś?

— Niczego. — Uciekłam od niego wzrokiem.

— Niczego — powtórzył powoli.

— Chodźmy. — Złapałam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia.

— Nie sądzę. Najpierw dowiem się, co naprawdę tu robiłaś. — Przycisnął mnie do ściany.

— Nic takiego. — Nie chciałam, żeby za szybko się wydało, po co tu przyszłam. — Rozglądałam się. — Próbowałam wytrzymać jego wzrok, ale łatwo nie było.

— Nie wiem czemu, ale jakoś ci nie wierzę. — Pochylił się nade mną, muskając ustami moje włosy.

— Ale to prawda — udało mi się wykrztusić.

— Zobaczymy.

Miał nieprzejednany wyraz twarzy. Objął mnie w pasie i pomimo mojego sprzeciwu prowadził w stronę, z której przyszłam.




Jeśli jeszcze nie macie swojego egzemplarza, to możecie go kupić TUTAJ!

1 komentarz:

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger