Dominika van Eijkelenborg - Tkanki

Data wydania: 16.02.2018
Wydawnictwo Kobiece

Nastoletnia Evi Brouwer cierpi na poważną chorobę serca i do życia potrzebuje przeszczepu, przez co jej matka przechodzi załamanie. Kiedy zrozpaczona kobieta powoli zaczyna tracić nadzieję, niespodziewanie pojawia się ratunek. Dawcą serca zostaje młoda dziewczyna Finya, która zginęła w wypadku samochodowym.

Nikt nie podejrzewał, że przeszczepione serce zachowa wspomnienia i cechy osobowości Finyi. Wkrótce nowy organ staje się intruzem, który całkowicie przejmuje kontrolę nad Evi. Nastolatkę zaczynają dręczyć sny, których nie potrafi zrozumieć, a jakaś tajemnicza siła prowadzi ją w nieznane dotąd miejsca i pcha w ramiona tajemniczego Sandera.

Matka Evi czuje, że dopiero teraz może stracić córkę na zawsze i postanawia zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Czy zdoła przekonać kogoś, że z jej córką dzieje się coś strasznego? Czy nowe serce chce zaszkodzić dziewczynie?


Wiedzieliście, że pod nazwiskiem Dominika van Eijkelenborg kryje się polka mieszkająca w Holandii? Ja nie. Podobnie jak nie miałam pojęcia, że Tkanki to trzecia powieść tej autorki. Od momentu, gdy ta książka pojawiła się w zapowiedziach, coś mnie do niej przyciągało, więc z radością przyjęłam propozycję zrecenzowania tego tytułu od Księgarni Dadada.pl. Jakie wrażenie wywarły na mnie Tkanki? O tym poniżej.

Książka rozpoczyna się niepozornie — od sylwestrowej nocy, która, jak się później okazuje, będzie miała znaczący wpływ na dalsze wydarzenia. Następnie poznajemy Evi oraz jej rodziców, do których życia zupełnie niepostrzeżenie zakrada się choroba, która powoli odbiera nastolatce życie. Jej jedynym ratunkiem jest przeszczep serca. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że aby Evi mogła żyć, to ktoś inny musi umrzeć, i każdego dnia modlą się o śmierć kogoś nieznajomego. Evi ma szczęście i odnalazł się dla niej odpowiedni dawca — młoda dziewczyna, która zmarła w wyniku wypadku. Nikt nie wiedział, że przeszczepione serce zacznie wprowadzać do życia Evi nowe reguły, zupełnie niepodobne do dawnych zachowań dziewczyny. Nikt poza matką Evi — Chantal — nie zauważa niepokojących zmian. Kobieta jest zdeterminowana, by dowiedzieć się, co się dzieje z jej córką i pomóc jej wrócić do normy.

Tematyka podjęta w tej książce naprawdę bardzo mi się spodobała — transplantacja i pamięć tkankowa to nie są zbyt często poruszane tematy w literaturze. Jednak pomysł a jego realizacja to zupełnie inne sprawy — mam kilka zarzutów co do tej książki. Nie podobało mi się to, że autorka bardzo rozciągnęła fabułę, książka jest zbyt "przegadana", momentami naprawdę nudna, minęło sporo czasu, nim udało mi się wciągnąć w tę historię. Drugą rzeczą, która mnie denerwowała, a łączy się ona z pierwszym zarzutem to powtarzanie w kółko tych samych fragmentów i opisywanie ich z punktu widzenia kilku bohaterów. W tej książce przeszkadzał mi też brak rozdziałów — cała powieść to zbity tekst, z bardzo niewielką ilością dialogów, a poszczególne fragmenty rozdzielone są jedynie imionami bohaterów, którzy przejmują narrację nad danym fragmentem. Uważam, że autorka nie poradziła sobie z kreacją bohaterów — widać, że miała na nich konkretny pomysł — zwłaszcza jeśli chodzi o Evi, jednak po drodze coś nie wyszło. Sam styl autorki jest ciężki, bardzo brakowało tutaj dialogów, które dodałyby tej książce lekkości i polotu. Kolejnym gwoździem do trumny były fragmenty, które autorka chyba pisała na siłę i nijak się one miały do całości tekstu — chodzi mi min o sny, jakie przytrafiały się Evi. Być może gdyby były one w jakiś inny sposób oznaczone, połączone z wydarzeniami w książce odebrałabym je inaczej. Ostatnim gwoździem do trumny okazała się informacja w opisie książki — Wciągający thriller, który pokazuje, że serce nigdy nie zapomina — wybaczcie, ale ta książka obok thrillera nawet nie stała. Według mnie to powieść młodzieżowa, ponieważ to właśnie zachowań, przeżyć i rozterek młodych ludzi w tej książce jest najwięcej.

Tkanki, to książka, wobec której miałam wielkie nadzieje. Niestety, początkowa radość i entuzjazm zastąpiły rozczarowanie, bo ta książka równie dobrze mogłaby nosić tytuł Zmarnowany potencjał. Pomysł na fabułę był genialny, nie wiem, co się wydarzyło w trakcie powstawania tej powieści, jednak efekt jest bardzo przeciętny. Tkanki to książka, o której mam nadzieję szybko zapomnieć — jednak nie zniechęcajcie się, być może uda Wam się odnaleźć w tej książce coś, czego ja nie znalazłam.



Za książkę dziękuję Księgarni Dadada.pl

1 komentarz:

  1. Bardzo ciepło wspominam poprzednią powieść autorki i dlatego mam zamiar zapolować również na ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger