Od blogerki do autorki || Wywiad z Darią Skibą


Daria Skiba, rocznik 1991. Wychowała się w Stroniu Śląskim. Z wykształcenia Technolog Żywności i Żywienia Człowieka, absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Autorka bloga Kraina Książką Zwana, na którym z zamiłowaniem promuje literaturę rodzimą i zagraniczną. Współtworzy grupę na Facebooku "znamy-czytamy.pl". wspierając polskich autorów i promując ich twórczość. W życiu jest szczęśliwą mamą, odkrywającą zakamarki Szmaragdowej Wyspy. Uwielbia Within Temptation, taniec z ogniem i czekoladę. Kieruje się zasadą "wszystko jest możliwe, trzeba w to tylko mocno wierzyć".











Przyznaję, że przy żadnym innym wywiadzie się tak nie stresowałam, jak teraz. Ciężko jest zadać pytania osobie, z którą mam codzienny kontakt. Daria, myślisz, że uda nam się porozmawiać "na poważnie"?

Pierwsze pytanie i już takie trudne! Z Tobą może być ciężko porozmawiać poważnie, boję się co by było, gdybyśmy się w końcu spotkały, ale obiecuję, że się postaram!

Na początek opowiedz o twoich pierwszych krokach w blogosferze. Dlaczego postanowiłaś stworzyć Krainę Książką Zwaną?

Zawsze byłam bardzo aktywną osobą. Kiedy chodziłam do szkoły, należałam do wszelkich możliwych grup teatralnych, tanecznych, udzielałam się charytatywnie – ciężko było mnie utrzymać w domu, ale im więcej miałam zajęć, tym lepiej wszystko mogłam ogarnąć i pogodzić ze sobą. Kiedy poszłam na studia dzienne, podjęłam się również pracy. Życie w wielkim mieście dodawało większych możliwości i w domu również czasami bywałam gościem. Później jednak przyszedł czas, gdy zostałam szczęśliwą mamą – wcześniej ukończyłam studia, z pracy odeszłam na urlop macierzyński i przeprowadziłam się do rodzinnej miejscowości. Było wspaniale, ale w tym wszystkim czegoś mi brakowało, czegoś mojego. Po czterech miesiącach powiedziałam sobie, że muszę zrobić coś przede wszystkim dla siebie, a skoro dużo czytałam i pisałam krótkie opinie na portalu lubimy czytać, to postanowiłam stworzyć własne miejsce i tak powstała Kraina Książką Zwana.

Czy w momencie założenia bloga wiedziałaś, że chcesz wydać swoją książkę czy przyszło to z czasem?

Oczywiście, że nie! To znaczy, książkę chciałam wydać zawsze, ale to były raczej marzenia z kategorii „nie do spełnienia”. Jeszcze pół roku temu, czyli wtedy, gdy „Uwolnij mnie” było już ukończoną historią nie wiedziałam, że ją wydam. Z całą pewnością blog jednak pomógł mi obrać właściwy kierunek. Już pisząc recenzje podszkoliłam trochę swój język, któremu nadal daleko do ideału, ale chcę się dalej rozwijać i docierać do kolejnych czytelników. Pomysł na książkę przyszedł sam z siebie. Najpierw pisałam opowiadania, a jedno z nich postanowiłam pociągnąć dalej i udało się. 



Jesteś pomysłodawczynią projektu Znamy-czytamy.pl. Skąd pomysł na taką grupę? Czy od początku chciałaś, by wyglądało to tak jak teraz? Na jakiej podstawie dobrałaś współpracowniczki? 

Wolę określenie współpomysłodawczyni ;) Od zawsze lubiłam pomagać. Kiedy weszłam w blogosferę, tak naprawdę miałam zupełnie inne wyobrażenie o całym literackim światku. Dla mnie autor był osobą szalenie odległą i nieosiągalną. Wszystko zaczęło się zmieniać po pierwszych nawiązanych współpracach z autorami, wtedy uświadomiłam sobie, że to z reguły normalni ludzie tacy jak ja, Ty i każdy czytelnik. Oni również mają życie prywatne, często pracę, z której się utrzymują, a pisanie jest dodatkową pasją. Wtedy też zaczęłam dostrzegać, jak wielu polskim autorom ciężko jest się przebić na rynku i chciałam zorganizować coś, co szerzyłoby poznawanie polskiej literatury. Pomyślałam o wyzwaniu czytelniczym, jednak ubiegła mnie Kasia Bieńkowska z Poligonu domowego z wyzwaniem „Czytam, bo polskie”, które szczerze polecam i sama biorę w nim udział. Wtedy zaczęłam myśleć o czymś innym, skontaktowałam się z Kasią i rzucałyśmy pomysłami. Było ich kilka, ale ten okazał się chyba najlepszy. Jak na razie myślę, że grupa znamy-czytamy odnosi sukcesy i choć w niewielkim stopniu pomogła niektórym autorom. Pozostałe administratorki dołączyły z czasem – grupa się rozrastała, a my we dwie nie byłyśmy w stanie ogarnąć wszystkiego. Wiedziałam, że taka jedna Ewelina Nawara zwana Narwaną (wybacz, nie mogłam się powstrzymać!), Monika Halman i Grażyna Wróbel świetnie sprawdzą się i pomogą tworzyć to świetne miejsce. Tak przy okazji, dziękuję za pomoc! 

Przejdźmy do Twojej debiutanckiej książki - skąd pomysł na Uwolnij mnie? 

Myślę, że większość z nas trafiała na różne związki i różnych partnerów. Czasami bywało lepiej, innym razem gorzej. Nawet jeśli sami nie trafiliśmy na toksyczny związek, to z całą pewnością znamy takie przypadki. Często takie tematy zamiatane są pod dywan i uznawane za błahe, ale okazuje się, że często potrafią prowadzić do tragedii, a o przemocy i innych wątkach podjętych w „Uwolnij mnie” uważam, że trzeba mówić, a co najważniejsze spróbować pomóc osobom, które nie potrafią się same uwolnić. 

Łatwo zauważyć podobieństwo Twojego imienia do głównej bohaterki. Ile z Twojego życia prywatnego przeniosłaś na karty powieści? 

Samo imię wybrałam zupełnie przypadkowo i szczerze mówiąc myślałam o tym, żeby je zmienić, ale po jakimś czasie po prostu do niego przywykłam i chyba było jednak dobrym wyborem. Diana faktycznie ma sporo moich cech, o czym momentami nie zdawałam sobie sprawy, dopiero osoby, które znają mnie dłuższy czas powiedziały mi: „Daria, ona ma Twój humor, używa podobnych gestów”. Podobno każdy autor zostawia w swoich książkach cząstkę siebie. Moją cząstką z całą pewnością jest Diana. Ile z życia prywatnego przeniosłam do książki? Może jakieś 5-8%. Czytałam książki, które podsunęłam Dianie, mamy podobny tatuaż i byłam w miejscach, do których zaprowadziłam w swoich bohaterów (no, może w większości z tych miejsc). I mnie, podobnie jak ją ugryzł rekin… 

Jak wyglądał u Ciebie proces poszukiwania wydawcy? 

Właściwie nie wiem czy są inne drogi, jak rozesłanie swojego tekstu i czekanie na odpowiedź ;) Wiedziałam, że nie chcę wydawać w trybie self-publishing, ani vanity. Nie chciałam inwestować w samo wydanie książki, dlatego szukałam wydawcy, który w pełni pokryje te koszty. Dostałam kilka odpowiedzi z odmowami, większość wydawców w ogóle się nie odezwała. Pewna osoba jednego dnia powiedziała, żebym spróbowała napisać do Vectry. Nie znałam tego wydawnictwa, a po dwóch latach aktywnego blogowania myślałam, że znam wszystkie. Myliłam się, a wydawnictwo odpisało mi w rezultacie naprawdę bardzo szybko. 

Jaka była reakcja Twoich bliskich na wieść o wydaniu Uwolnij mnie? 

Cóż, byli chyba bardziej zaskoczeni niż ja, ponieważ o tym, że wydaję książkę dowiedzieli się dopiero jak znalazłam wydawcę. Wcześniej wiedziało kilka osób z mojego blogowego świata, a całą resztę poinformowałam znacznie później. Ciężko było ukryć przed narzeczonym momenty, w których otrzymywałam odmowne wiadomości, ale dałam radę. Cała rodzina wspiera mnie i mocno kibicuje, wszyscy wiedzą, że na punkcie książek mam kompletnego bzika. 

Debiutujesz w małym, niedoświadczonym wydawnictwie. Jaki masz więc pomysł na promocję książki? 

Mam niesamowite wsparcie wśród najbliższych – i tu wyjątkowo nie o rodzinie, a o Was – blogerzy, autorzy, czytelnicy. Nawiązałam niesamowite znajomości podczas blogowania i teraz widzę jak ogromne mam w Was wsparcie, za co będę już zawsze dziękować z całego serduszka. Od samego początku miałam świadomość, jak ważna jest reklama w mediach. Niezastąpiona Monika Halman z bloga Halmanowa stworzyła dla mnie najlepszy na świecie trailer, który nadal oglądam i mam ciarki na plecach. Świetnym pomysłem okazało się udostępnienie przez Ciebie fragmentów książki, które zachęciły do kupna powieści. Grażyna Wróbel i Magdalena Hupało stworzyły dla mnie grupę fanowską, do której serdecznie zapraszam! Staram się być otwarta, rozmawiać z każdym i cieszyć się z tego, co udało się osiągnąć. Mieszkam w Irlandii i postanowiłam dostarczyć swoją książkę również Polakom na Szmaragdowej Wyspie. To również był dobry pomysł, ponieważ już mam bardzo duże zamówienie, które szalenie mnie cieszy. Będę również na Warszawskich Targach Książki 19 i 20 maja, gdzie bardzo chętnie spotkam się z czytelnikami, porozmawiam i pośmieję się. Pomagają mi moi patroni medialni i autorzy rekomendacji za co jestem również niezmiernie wdzięczna! 


Uwolnij mnie jest już dostępne w księgarniach internetowych, powiedz więc, który z etapów od powstania do sprzedaży, był dla Ciebie najtrudniejszy i dlaczego właśnie on? 

To jest dla mnie trudne pytanie, ponieważ każdy etap był trudny, a kolejny wydawał się jeszcze trudniejszy. Napisanie historii, która ma ręce i nogi wcale nie jest takie proste, ale jeszcze trudniejsze jest znalezienie wydawcy. Kiedy już go znalazłam okazało się, że pojawienie się na polskim rynku wydawniczym to nie wszystko. Trzeba się zareklamować i cały czas ciągnąć tę machinę do przodu. Autor w dzisiejszym świecie nie tylko musi napisać książkę, ale jeszcze codziennie ją reklamować i starać się docierać do nowych czytelników. Teraz widzę, jak dużo pracy muszą włożyć, by móc odnieść sukces. 


Czy jako autorka-blogerka spotkałaś się z negatywnymi wiadomościami odnośnie Twojej książki? 

Jeszcze nie, co mnie bardzo, ale to bardzo cieszy. Zdaję sobie jednak sprawę, że w końcu nadejdzie ten moment, kiedy pojawią się niskie oceny i zrobi się przykro, ale jest to nieuniknione i od samego początku staram się mieć świadomość tego. Nie da się stworzyć czegoś, co zaspokoi oczekiwania wszystkich, a ja dopiero debiutuję i z każdym krokiem uczę się. Mam jednak nadzieję, że czytelnicy nadal będą mi dawać szansę, a jeśli zauważą, że coś jest nie tak, napiszę mi o tym w wiadomości prywatnej lub w konstruktywnej publicznej krytyce. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi ;) 


Co dalej? Jakie plany wydawnicze? 

Napisałam nową historię, a aktualnie wspólnie z Dianą poznaję dalsze losy niektórych bohaterów. Zobaczymy, dokąd mnie zaprowadzi. Z całą pewnością nie chcę z tego rezygnować i nadal będę pisać. Mam nadzieję, że nie tylko dla siebie i najbliższych, ale o tym zadecyduje już rynek wydawniczy. 


Masz radę dla osób, które chcą wydać książkę? 

To, co mnie zaskoczyło chwilę po ogłoszeniu tego, że wydaję książkę, to wiadomości, w których ludzie piszą mi, że sami o tym marzą i jak mają to zrobić. Tak naprawdę nie ma złotej rady. Przede wszystkim trzeba usiąść, otworzyć plik i zacząć pisać. Niekoniecznie musi to być historia, którą się wyda, ale trzeba nabierać wprawy, a może podczas takie pisania przyjdzie do głowy ten idealny pomysł? Trzeba próbować skończyć tekst i dać go do przeczytania komuś kto spojrzy na niego inaczej niż my. Sama mam z tym problem, jestem wobec siebie bardzo krytyczna i cały czas się uczę, ale trzeba próbować! 


Jak krótko zachęcisz czytelników do zakupu Twojej książki? 

Zawsze zadawałam podobne pytanie autorom, gdy przeprowadzałam z nimi wywiady i wiedziałam, że jest to trudne pytanie. Dla mnie jest najtrudniejsze. 

Drodzy Czytelnicy, w swojej powieści starałam się zamieścić dużo emocji, zżyłam się z bohaterami i wspólnie z nimi przeżywałam ich wzloty i upadki. Mam nadzieję, że sięgając po tę książkę również to odczujesz, a na jej kartach odnajdziesz również cząstkę siebie. Ja zrobiłam co mogłam, żeby wyszło dobrze, a już tylko od Was zależy, czy dacie szansę debiutantce, która pragnie rozwijać się dalej.
P.S. Trochę humoru również w niej zostawiłam ;) 


Serdecznie dziękuję za możliwość odpowiedzi na ciekawe pytania i podzielenie się swoimi odczuciami. Ciebie zapewne już męczę w prywatnych rozmowach, a Drogim Czytelnikom polecam się i zapraszam do siebie. 

Buziaki!
Daria Skiba




2 komentarze:

Copyright © 2014 My fairy book world , Blogger